Jak Mam Wstać?
Vkie
2:56Wszystko, co najgorsze budzi w nocy się I wdycham ignorancję jak biorę w płuca powietrze Zawsze oddawałem w to serducho Jestem pewien na sto procent, że nie są gotowi jeszcze Wiesz bratku, że nie stać cię na wolność A to smutne, bycie wolnym zawsze będzie najważniejsze Tak naprawdę to cię nie stać na pretensje A ja rucham życie, no i nie narzekam na potencję Ciągle Nike'i, nie YSL Choć, że jestem zarobiony wie już oś Oczy jak szklanki, oblała test Nie wiem, czemu nie mówicie wprost Czemu nie potrafi się zachować? Coraz rzadziej chcę wam dawać szansę Parę złotych widzi i jest moja Więcej niż zarabia, ja przetańczę Yeah, odpulam każde Właśnie to przez tamtą, która mnie zdradziła Jak odjebiesz raz, nie licz na drugą szansę Jedna krzywa akcja, no i znajomości finał Jedna jest wartość i bez zmiany to rodzina jest Bieg po kabonę, trochę dalej, ale liczy się Nie jestem na x, ale nie chce się gadać Nie jestem pazerny, ale dalej boli strata Coraz mniej jest mnie na mieście, ja Chce poradzić sobie sam, a tyle rad dałem Kubie Rzadko myślę jakie szczęście mam Co za życie ciągle ćpać albo stać na hoodzie Ja nie chce Widzieć moich ludzi więcej w takim stanie Chce spełniać rzeczy, które mam w planie Nie chce więcej wstawać na bałaganie Wszystko, co najgorsze budzi w nocy się I wdycham ignorancję jak biorę w płuca powietrze Zawsze oddawałem w to serducho Jestem pewien na sto procent, że nie są gotowi jeszcze Wiesz bratku, że nie stać cię na wolność A to smutne, bycie wolnym zawsze będzie najważniejsze Tak naprawdę to cię nie stać na pretensje A ja rucham życie, no i nie narzekam na potencję Ciągle Nikei, nie YSL Choć, że jestem zarobiony wie już oś Oczy jak szklanki, oblała test Nie wiem, czemu nie mówicie wprost Czemu nie potrafi się zachować? Coraz rzadziej chcę wam dawać szansę Parę złotych widzi i jest moja Więcej niż zarabia, ja przetańczę Życie pisze scenariusze własne Musisz być dobrym aktorem, żeby nie skończyć na klatce Jestem reżyserem, rucham ignorancję Chcesz pogadać o pieniądzach, to już o innej stawce Chociaż stroję od przemocy, nadal nie wiem, czy mam rację Ziomal nie rejestruje firmy, coś a la windykacje Zawsze stoję za swoim, bronię tego, co jest nasze Już nie wiem, o co się martwić, lecz na pewno nie o kasę Już któryś rok do portfela by chcieli zaglądać nam Mówiłem, miejsca na zera tylko na koncie mam Zostawiam na odczytanej, wrzucam do folderu spam Jakiś czas nie było łatwo, ja, dziwko, dalej wędruję Na mojego brata jednego drugiego spadła kariera Każdy z nas siły ma w kutas i wszystko da się pozbierać I nam lata koło fiuta, że znacie się na afterach Rucham ignorancję, którą, kurwy, wyssałyście w genach Wszystko, co najgorsze budzi w nocy się I wdycham ignorancję jak biorę w płuca powietrze Zawsze oddawałem w to serducho Jestem pewien na sto procent, że nie są gotowi jeszcze Wiesz bratku, że nie stać cię na wolność A to smutne, bycie wolnym zawsze będzie najważniejsze Tak naprawdę to cię nie stać na pretensje A ja rucham życie, no i nie narzekam na potencję Ciągle Nike'i, nie YSL Choć, że jestem zarobiony wie już oś Oczy jak szklanki, oblała test Nie wiem, czemu nie mówicie wprost Czemu nie potrafi się zachować? Coraz rzadziej chcę wam dawać szansę Parę złotych widzi i jest moja Więcej niż zarabia, ja przetańczę