Morały
Behavior
3:15Pewien człowiek zaoferował mi w Rijadzie Dzień wyzwolenia na Bliskim Wschodzie Miał się rozpocząć kawą w Bagdadzie Ale Bagdadem wciąż włada złodziej Pewien czarodziej z twarzą fakira Londyński akcent, mina magika Chciał mnie umówić na piwo z IRA I dał pakunek, zegar już tykał Pewien Azjata, Arab już prawie Chciał do teatru zaprosić mnie w Rosji Trzeba mu przyznać, było ciekawie Tak mówią ci, co żyją, a poszli Pewien osobnik z plemienia Bantu Próbował mnie namówić do buntu Cóż, w Internecie spodziewaj się kantu Na sto pięćdziesiąt milionów funtów W świecie wariatów czuję się wciąż tak samo Jak Guantanamo, baza Guantanamo Pewien polityk o miłej twarzy Chciał do Pekinu prosić na pokera Taka okazja już się nie zdarzy Ale gdzie indziej grywa on teraz Pewien Latynos o czarnych oczach Chciał rewolucji w kraju tequilli O ciał czerwonych mówił obrotach By się ulotnić w następnej chwili Pewien turysta, w swojej niewiedzy Chciał do Bilbao, do Kraju Basków Na szczęście zawsze czujni koledzy Uratowali biedaka z potrzasku Pewien kontroler w tokijskim metrze Widząc, że nie kasuję biletu Chciał mnie z fotelem wysadzić w powietrze I gaz dołożył był do kompletu A pewien muzyk niewydarzony Co żył spokojnie w kraju nad Wisłą Miał język strasznie niewyparzony Z tego wszystkiego jedno mu przyszło W świecie wariatów czuję się wciąż tak samo Jak Guantanamo, baza Guantanamo Pewien wąsaty Jankes z Montany W białym kubraku, Biały z natury Był prawie pewny, zdecydowany Wziąć mnie na pogrom Czerwonoskórych Pewien Eskimos po drugiej wódce Co w wiecznym lodzie topił swe troski Zapraszał, bo miał wyruszyć wkrótce Stłuc kilku gości z sąsiedniej wioski W świecie wariatów czuję się wciąż tak samo Jak Guantanamo, baza Guantanamo