Evergreen (Feat. Dj Decks)
Peja
4:20Otwierasz oko koło 5:15 znowu się zacznie Trochę strasznie kto wymyślił tę tułaczkę Znów śniła Ci się ex chciałeś oddać jej wszystko Zbliżyliście do siebie usta rzeczywistość Pierdolona tyra bez umowy przy POL BRUKU Rutyna i bezsens jak powolne Seppuku Wynajęta garsoniera straszy mrokiem i pustką Zimne łóżko w którym nie możesz usnąć Najlepszy ziomek niech połamie mi się pióro Olał rapowe dżeny okazał się konfiturą Cały świat wali się na łeb to jakiś koszmar Pierdolę tę robotę a tam idę pochlać I idziesz schodek po schodku aż do czeluści Ahhhh niech mnie ktoś wypuści Nagle wibrowanie w kiermanie i na ekranie stryczek Dostajesz SMSa który odmienia życie Iść trzeba iść trzeba gnać aż do końca świata Żyć trzeba żyć trzeba trwać nigdy nie zawracać Sam całkiem sam pośród was którzy zapomnieli Z wiarą iść Otwierasz oczy świta już szyby maluje mróz Kurz przykrywa stare albumy ze zdjęciami nóż W kieszeni się otwiera od tej niedoli pijany Zużywasz ostatni gram samokontroli to boli Odciski na dłoniach na kostkach blizny Nie pomoże na nie sodą z aspiryną Znów biały ślad na nadgarstku od braku opalenizny Po zegarku który musiałeś oddać za dług Wraz z pierścionkiem zaręczynowym wspominasz w bólu Zostało po nim tylko puste pudełko z weluru Uśmiech jej oczy w kolorach lazuru Gdy zasypialiście razem przy ciepłym świetle z abażuru I jak tu kurwa żyć normalnie nie masz pytań Coś cię gnębi na bank to nie wezwanie od komornika Na dłoni numer z dopiskiem „Andżelika" Jakiś flashback z wczoraj tylko bania pęka zryta Bóle mięśni mdłości drżenie rąk Całe życie pod prąd ciężko dorwać się do koryta Lodowaty prysznic gasi chore zamiary ziąb Pomaga wytrzeźwieć najlepsze lekarstwo dla alkoholika Co to za życie bez przyjaciół i rodziny Czas najwyższy wydostać się z bagna do kolan Ciężki oddech gęste wąsy pożółkłe od nikotyny Szukasz telefonu by przeczytać SMSa z wczoraj Iść trzeba iść trzeba gnać aż do końca świata Żyć trzeba żyć trzeba trwać nigdy nie zawracać Sam całkiem sam pośród was którzy zapomnieli Z wiarą iść Wywróciłeś cały kwadrat już do góry nogami Szukając telefonu schodzisz na dół do fury to na nic Się nie zdaje ty nie zdajesz sobie sprawy Ani nie potrafisz se przypomnieć co się wydarzyło zanim Wróciłeś do domu chociaż sam nie wiesz jak Jedna wielka dziura w bani pustostan jebie kac Z wczorajszej wypłaty nie zostało nic w kieszeni Chcesz oszacować straty lecz to nic nie zmieni Próbujesz coś skojarzyć lipa nic z tego A może ktoś wczoraj wieczorem ktoś dosypał Ci czegoś Do drina i chyba zaczynasz se przypominać coś Jakaś dziewczyna co chciała Cię wydymać na sos Flashback i liczysz bez pamięci w głowie parabole Jakieś dwie dupy na ulicy różowe parasole O ile się nie mylę to były te same niunie O których z Kafarem z Dixów nagraliśmy numer Klub rura Ty najebany jak trup Dziura w mózgu i tak się urywa tu akurat film Jeszcze nie wiesz co ale czujesz że coś jest nie tak Strach paraliżuje i czujesz że ktoś ma niefart Bóg jeden wie w co żeś się wmieszał I znowu starasz sobie przypomnieć treść SMSa Sięgasz do tylnej kieszeni pot kapie Ci z czoła Wyciągasz z niej rachunek z Cocomo na 10 koła Iść trzeba iść trzeba gnać aż do końca świata Żyć trzeba żyć trzeba trwać nigdy nie zawracać Sam całkiem sam pośród was którzy zapomnieli Z wiarą iść Iść trzeba iść trzeba gnać aż do końca świata Żyć trzeba żyć trzeba trwać nigdy nie zawracać Sam całkiem sam pośród was którzy zapomnieli Z wiarą iść