Randori (Feat. Doniu & Dj Decks)
Peja
4:23Dj Decks Mixtape osiem... Najpierw przynoszą hajs, później znicz - life's a bitch Zawiodłem fanów raz, może dwa, no maks trzy Nieliczni są jak Ty, już pora otrzeć łzy Nie zawsze z mojej winy, ale ciągnie się ten syf Najpierw przynoszą hajs, później znicz - life's a bitch Zawiodłem fanów raz, może dwa, no maks trzy Nieliczni są jak Ty, już pora otrzeć łzy Nie zawsze z mojej winy, ale ciągnie się ten syf Nie mam parcia, by wyjaśniać czyjejś sprawy, nie mój diss Sam mam kilka zaległych i obawy jeszcze dziś Jeśli tu wtykasz nos, znaczy, że masz lekki krzyż Czy to zazdrość? Wciąż się ciągnie za mną taki syf Braciszku, jaki wstyd? Look at this, fuckin' bitch Żeby trzymać kciuki za upadek, kurwą trzeba być Faktem jest, nie raz zawiodłem, nie mów mi jak żyć Więcej zdążyłem naprawić, niż spierdolić, o co zgrzyt? Był taki czas, że się pruły ogry do mnie Kurwa ciężki temat, jak na podryw iść z pantoflem To brudna gra, bądź tu mądry, zmień na dobre Urosłem tak, że cały świat łapię za mordę Life's a bitch - stara prawda, chuj w to, jak się wozisz I czy czujesz moje wersy bardziej, czy Young Leosi? Jestem jak Erosick, respirator pod ten hip-hop I dumny zejdę ze sceny, nawet gdyby mi nie pykło Wciąż się tli zajawka, od kiedy wleciał pierwszy beat Wciąż się śni mi rap gra, od kiedy wleciał pierwszy beat Dziwny czas - like za syf, like za kicz Najpierw przynoszą hajs, potem znicz - life's a bitch Wciąż się tli zajawka, od kiedy wleciał pierwszy beat Wciąż się śni rap gra, od kiedy wleciał pierwszy beat Dziwny czas - like za syf, like za kicz Najpierw przynoszą hajs, potem znicz - life's a bitch Zawiodłem fanów raz, dwa, maks trzy Inny, niż każdy, taki sam, jak Ty Nie zawsze z mojej winy, ale ciągnie się ten syf Ja to błędy, wersy, dźwięki kozackich pętli Wieczny mętlik i byłe dziewczyny Filterki, bletki wypalone pod rymy Ja to koncerty, afterki i moi kumple Momenty - bez zajawki życie jest smutne Nie raz zawiodłem, nie raz upadłem Byłem na dnie, bez wiary, że w ogóle ogarnę Bagaże doświadczeń stały się cięższe Ale wszedłem z powrotem, spłaciłem długi i jestem Największa zapłata, jaka zdarzyła się mi, to Gdy wbijam z ekipą i się cieszysz na mój widok I nawet, jeśli znikę, jak pojawiłem się znikąd Już zawsze będę tą muzyką Krople deszczu grają swą melodię Czemu czuję smutek i nic z tym nie robię? Całe swoje życie mam pod wiatr Pierdolę te nagrody, jak Jean-Paul Sartre, oh Stoję bezbronny, tak jak te drzewa Przyjmuję ciosy, których się nie spodziewam I nim mnie zetniesz, jeszcze wydam owoc W świecie, gdzie zbyt ciężko jest ludziom nieść pomoc (trudno) I nie Glock, ani walter Bo takie pizdy to z otwartej Chciałbym poleżeć i poczytać jej Hłaskę A ona prosi, żebym bił ją paskiem Od świeczek na torcie, po znicze na grobie Liczy się, to ile dam, a nie ile zarobię, oh (mordo) Muszę być w tym tłumie, więc zakładam maskę Chcę ich zrozumieć, więc przechylam flaszkę Life's a bitch and then you die Life's a bitch and then you die Life's a bitch and then you die That's why we get high 'Cause you never know when you're gonna go Life's a bitch and then you die Life's a bitch and then you die Life's a bitch and then you die That's why we get high 'Cause you never know when you're gonna go