Mędrcy Z Kosmosu
Eldo
3:04Dobranoc mówię diabłu nad ranem gdzieś koło piątej Prowadź mnie werblu w cisze poranka zaburzmy razem ten ich wieczny porządek Lepka mgła senne cierpy zimny wiatr otrzeźwia Warszawa nocą dawno śpi za dużo wódki za mało powietrza Ten bełkot ciągle w głowie wypełnia śmietnik po brzegi Nie mam ochoty Ctrl Alt Del kartę pamięci potrzeba wymienić Zbyt dużo wstydu zbyt dużo wspomnień nie umiem tak latać By lądować wygodnie bo odurzony wysokością rozsądek nie robi za brata I plączą się nogi jak logika w pop piosenkach Wysokie progi na pewno iluzja nocy które były tylko nie pamięta Były była tamta na pewno będą pretensje czas mija Jebać refleksje mamy swoje wersje słowo obietnice których nikt nie dotrzyma Gdzieś mignął mi jej cień może to tylko złudzenie Które sobie zniknie jak przyjdzie dzień ja sobie znajdę tego dnia znaczenie Coś sobie znajdę na pewno skoro czas już zgubiłem Szukam myśli słucham świtu pełen nadziei razem z nim wyruszam w dzień Miejsca gdzie żyją złudzenia mają się dobrze pośród ludzkich pragnień Każdy czegoś tu chce i nawet tych nihiliści są tu by odnaleźć prawdę Chociaż na chwile uwierzyć w kłamstwa podlane lukrem potrzeby By noc była chociaż trochę mniej samotna wyuczona uprzejmość na kredyt Karmi nas barman cierpliwie czeka grzecznie aż strawimy to wiadro cykuty Aż całkiem zabije zdrowy rozsądek i jego synonimy nie ma nas W ubraniach aktorzy marnej klasy dzielnie prężą muskuły Ja patrzę i gram razem z nimi bo muszę chociaż solo bo samotnik z natury Mówi mi na ucho diabeł anioł dawno śpi jak mój rozum głupi Bo szukam znaczenia szukam chociaż tutaj wszytko jest na pozór Król w tworzeniu złudzeń znowu jest w formie ze świtem zwycięży Mózg pełen chaosu płuca pełne dymu brudne buty portfel bez pieniędzy Tak wracam razem ze słońcem anonim wpatrzony w okno W pustym tramwaju widmem? Niedzieli dzień samobójców którym rządzi samotność Widzimy się tu już za tydzień ja będę ten sam bar podpierał Pan obserwator w noc kiedy złudzenia odsuwają wstyd daleko w cień