Lemon Haze
Ganja Mafia
3:58Życie jak fani wywiera presję chcę więcej Spełniam misję przynoszę refleksję bierzcie i jedzcie Nie czuję sławy raczej depresję te z bólem koneksje Mam pasję grubą pensję ale w trasie tęsknię Pisz co chcesz ty marny hejcie I tak od dawna mam dziurawe serce Jak nie zabiłeś to już się nie uda Hejto odporny jak Premiera fura Dla szczura niewarte tytuły króla Żyję za dwóch choć bez sobowtóra Nic po tytułach bo gra nieludzka Na szczytach się tułam jak Jurek Kukuczka Do domu jeszcze długa trasa Może się nie powtórzy szansa by być kimś Jak kilometry lecą lata Chciałbym inaczej ale tylko tak potrafię żyć Showbiznes marna dziwka mami mnie swym tanim wdziękiem Już szepta co chcę usłyszeć i do kiermany mi wkłada rękę Chce mą duszę zabrać za bezcen ja wszystko widzę mam w oczach rentgen Ej suko ja nic nie muszę zawsze byłem będę jestem Mam już dosyć błysków fleszy i tłumów Łycha nosy byle dalej od żywych trupów Wyszedłem bosy czy wierzyłeś we mnie gdy nie było boomu Doszedłem do forsy niewierni mówią mi guru Popatrz na me oczy zmęczone jak to miasto By rano wstać znowu brak mi sił Tyle na głowie znowu nie mogę zasnąć A wszystko i tak zamieni się w pył Chciałbym uciec tam Tam gdzie nie muszę nic Gdzie nie znajdzie mnie nikt nawet ja sam Chciałbym uciec tam Gdzie znowu będę mógł śnić gdzie tylko one i hotel z milionem gwiazd Już tylko opary opary Niosą mnie opary opary Jestem tak blisko celu a znowu brakuje mi wiary Już tylko opary opary Niosą mnie opary opary Jak stary człowiek i morze płynę na losu meandry Moja rozkmina od dłuższego czasu kim zrobił mnie rap Jestem dziś wzorem dla wielu dzieciaków i dźwigam ten dar Nie wiem czy chcę nie patrz już na mnie element rozrywki chcą być jak ja Nie celebryta bez jazdy medialnej choć bagaż gwiazdy wrzucili na bark Nigdy nie ćpałem białego kurestwa Nigdy też ziomek nie byłem jak reszta Natura siła znów lecę na resztkach U was do pełna to moja rezerwa Duchowy kompas wskazuje kierunek Jestem prawdziwy bez jebania psów Bez fazy na bycie postrachem podwórek Niosę tam miłość mocą mych słów Często tak mam lot na oparach Mówię o duszy nie hera w melinie Ciągle pamiętam gdzie jest moja stacja 061 przy mojej rodzinie Znam ciężką pracę za marne grosze Lata tak chude jakby miały gorset Chcesz coś powiedzieć to zamknij mordę To gdzie dziś jestem zawdzięczam sobie To co dziś widzisz to góry wierzchołek Z bieguna samotności serce skute lodem Nie wiem sam czy to kim jestem to dar czy kara Ile sam wytrzymam jeszcze znów lecę na oparach Popatrz na me oczy zmęczone jak to miasto By rano wstać znowu brak mi sił Tyle na głowie znowu nie mogę zasnąć A wszystko i tak zamieni się w pył Chciałbym uciec tam Tam gdzie nie muszę nic Gdzie nie znajdzie mnie nikt nawet ja sam Chciałbym uciec tam Gdzie znowu będę mógł śnić gdzie tylko one i hotel z milionem gwiazd Już tylko opary opary Niosą mnie opary opary Jestem tak blisko celu a znowu brakuje mi wiary Już tylko opary opary Niosą mnie opary opary Jak stary człowiek i morze płynę na losu meandry