Jeżeli
Kły
6:38znużony, zmęczony, bez celu wlokę się ulicami mojego umysłu w kałużach wspomnienia zniekształcone wpatrują się w nic pomiędzy czarnymi bryłami nagrobków idei mijam siebie potykam się o własne myśli brudne, lepkie, mętne po zmroku widać lepiej to czego boisz się za dnia z każdego zaułka dobiegają głosy twoich pragnień niespełnienie wije się wokół szyi w nozdrza uderza zapach niewoli wina jak kajdany u nóg potykasz się raz po raz raz po raz raz za razem od siebie dla siebie czy byłem wystarczająco czy byłem w ogóle czy byłem spójrz wkoło! w dolinie zgnębienia w morzu lękliwości stoją, brodzą, przemijają a ziaren w górnym szkle coraz mniej rozejrzyj się! dusze poszarpane powłoki ropiejące zatracone w doczesności w strachu przed tą co przetnie ich nić uciekaj! bo lepiej w niepewność roztrącaj nie-żywych suchorośla zużyte bezdrożem, w poświacie wykrwawiaj swój los wykrwawiaj swój los... uciekaj! bezdrożem, w poświacie... uciekaj! wykrwawiaj swój los...