Dres
Miszel
2:56Podnoszę limit, nie mogę wizji budować na chwili Dopiero krok jeden dalej przed nimi Nie schodzę ze sceny, patrz, jaki mam feeling Patrz, idziemy wyżej Codziennie podnoszę limity, codziennie więcej od życia chcę Dlatego tak chyba miało być, dlatego tak chyba miało być Podnoszę limit, nie mogę wizji budować na chwili Dopiero krok jeden dalej przed nimi Nie schodzę ze sceny, patrz, jaki mam feeling Patrz, idziemy wyżej Codziennie podnoszę limity, codziennie więcej od życia chcę Dlatego tak chyba miało być, żeby to życie znów miało sens Podnoszę limit, nie mogę wizji budować na chwili Dopiero krok jeden dalej przed nimi Nie schodzę ze sceny, patrz, jaki mam feeling Patrz, idziemy wyżej Codziennie podnoszę limity, codziennie więcej od życia chcę Dlatego tak chyba miało być, nigdy już więcej nie będzie źle Codziennie podnoszę limity, dlatego bessę redukuję Po co Ci były te zeszyty? Życie dopada - się kończy sen Bywały czasy, nie było nic, wtedy prawdziwych poznaje się Dzisiaj będziemy najlepiej żyć, za te momenty, gdy było źle (Tak mnie wychował ten świat) Stoję tu sam, zawsze dawałem, co mogę dać Zawsze wolałem coś więcej mieć, zamiast bez celu w szeregu stać Czego Ty możesz nauczyć mnie? Jeżeli lekcje wyciągnę sam Zostaje tylko pożegnać się, jeżeli nie ma Cię w świecie, w który tym znam Podnoszę limit do góry, nigdy już więcej dolnej amplitudy Spytaj, kto reprezentuje te mury Kto się nie podliże, żeby wydłużyć swój moment, by nadal podążały tłumy Wolę sam stać i nie wiele mieć ludzi, by nigdy ze sztucznym uśmiechem się budzić Ile już osób mnie minęło w sumie? Chyba powoli już gubię rachubę Dlatego dzięki, że jesteś, nie robię tego, by polecieć w ESCE Ale też spoko, jak puszczą mnie jeszcze, dla mnie bezcenne jest to, że tu będziesz Zawsze w to wierzę, nie to, co te węże, których zakręci się więcej Hossa za chwilę nadejdzie, za to oddawałem serce Dlatego w końcu jest lepiej (grra) Podnoszę limit, nie mogę wizji budować na chwili Dopiero krok jeden dalej przed nimi Nie schodzę ze sceny, patrz, jaki mam feeling Patrz, idziemy wyżej Codziennie podnoszę limity, codziennie więcej od życia chcę Dlatego tak chyba miało być, żeby to życie znów miało sens Podnoszę limit, nie mogę wizji budować na chwili Dopiero krok jeden dalej przed nimi Nie schodzę ze sceny, patrz, jaki mam feeling Patrz, idziemy wyżej Codziennie podnoszę limity, codziennie więcej od życia chcę Dlatego tak chyba miało być (yeah, yeah, yo), nigdy już więcej nie będzie źle Jebać limity, limity, chcę przelać sto koła, to gimme this Mój drogi banku, przecież ja nie żaden bankrut, pracuję tyle dni Odkładam na czarną godzinę (what?) W deszczu po ciemku za darmo chodziłem I zwiększałem limit, jebałem strefę komfortu i to chyba mi dało siłę, yoł (yo) Nie wiem, o czym gadać z ludźmi, nie mam wolnych popołudni na durni Znowu dudni bass, o jakiś czas u mnie zatrudnisz, yoł (yo) Prędzej mnie załatwią na kulki, niż nałożą limit odgórny Nie chcę mieć z nimi wspólnych kumpli, skoro tak obłudni są Edycja limitowana - Ty kupujesz na OLX'a to wstawiasz Mnożysz cenę razy dziesięć i szybka wypłata od tego, co się nie załapał na drop (drop) Po-pozycja gwarantowana, bo codziennie dbam, by coś porozrabiać Zbudowałem tę pozycję, by dobrze zarabiać, to jest wieloletnia praca Kombinuję, by limity obalać, ale i jakieś limity ustawiać Nie zawsze trzeba maksować wyzwania Może i przydałoby się mniej jarać Trzeba wiedzieć, kiedy powiedzieć "stop", a kiedy wpierdalać się cały naraz Życie to sztuka wyważania głowy i ciała - optymalne zachowania Podnoszę limit, nie mogę wizji budować na chwili Dopiero krok jeden dalej przed nimi Nie schodzę ze sceny, patrz, jaki mam feeling Patrz, idziemy wyżej Codziennie podnoszę limity, codziennie więcej od życia chcę Dlatego tak chyba miało być, żeby to życie znów miało sens Podnoszę limit, nie mogę wizji budować na chwili Dopiero krok jeden dalej przed nimi Nie schodzę ze sceny, patrz, jaki mam feeling Patrz, idziemy wyżej Codziennie podnoszę limity, codziennie więcej od życia chcę Dlatego tak chyba miało być, nigdy już więcej nie będzie źle