Spowiedź
Nowaczkiewicz
3:23Nagrałem Spowiedź, bo chciałem powiedzieć coś o sobie Ja też, jak tata, leczyłem fobię tym alkoholem Wiem, że części z was dałem iskrę, żeby płonął ogień Jakiej kłody byś pod sobą nie miał, dziwkę da się obejść Było ciężko, matka trzymała ojca we krwi Bolało nas tak bardzo serce, dziś Jest szczęśliwa z innym gościem, za to dzięki Bogu Najważniejszy człowiek, odnalazł już najważniejszy spokój Od Spowiedzi zmieniło się w chuj i nic Trochę leków, smutku, hajsu, lęku, żeby tutaj być Pogadałem z ojcem, jakoś lżej mi od tej pory Wybaczyłem mu co złe i koniec tej domowej wojny Ci goście, którzy przekopali mnie za małolata Dziś chcą mi zbijać piątki, nie mam, o czym z wami gadać Tamte czasy, gorzkie bardziej niż poranna kawa Powinniście dziękować, że przestałem już się mścić Akceptuj siebie, bo nie wiesz kiedy ostatni dzień Jako ośmiolatek doświadczyłem utraty jej Bóg zabrał mi człowieka, za którym tęsknię do dziś I każda chwila z nim pozwalała szczęściem żyć Wiem, że jest ze mną, czuwa i broni mnie od złego Choć nigdy nie zrozumiem czemu nie ma jej tu ze mną Byłaby dumna, na jakiego gościa wyrósł mały Kuba Bo wartości stawiam ponad ten jebany pieniądz Skreślony przez wielu, ja nie chciałem się tak czuć Wyalienowany, inny od innych, w głowie samotny jak duch Mojej wartości nie określa żaden człowiek już Ja zrozumiałem, choć zepsuty, chcę naprawić ból Całe życie na kreskę i noce na kresce, co rano budził się bez kasy On nie umiał bez niej inaczej, a oni jak weksel już dawno spisani na straty Koledzy z klasy, od których co przerwę dostawałem baty I z limo na twarzy wracałem do chaty po pracy zmęczony, mamie musiałem to, kurwa, tłumaczyć