Odbierz Mnie
Opał
3:28Zostawiłem tyle miejsc, usunąłem tyle zdjęć Zapomniałem jak to jest tęsknić, a dzisiaj pamiętam Nabraliśmy się jak wdech pustego, szarego gdzieś Ozdabianego w tlen, tekturowego szczęścia Zostawiłem tyle miejsc, usunąłem tyle zdjęć Zapomniałem jak to jest tęsknić, a dzisiaj pamiętam Nabraliśmy się jak wdech pustego, szarego gdzieś Ozdabianego w tlen, tekturowego szczęścia I niech wieje nam w osiedla, i wdech, wdech, wdech I niech wieje nam w osiedla, i wdech, wdеch, wdech I niech wiejе nam w osiedla, i wdech, wdech, wdech I niech wieje nam w osiedla, osiedla, osiedla I niech wieje, wieje nam (dobry wiatr, ciepły wiatr, kurwa, zawsze) I niech wieje, wieje nam (tam gdzie szlak, ale nigdy w twarz, tylko w żagle) I niech wieje, wieje nam (dobry wiatr, co rozwiewa wczorajsze) I niech wieje, wieje nam (tam gdzie ja, tam gdzie brat, tam gdzie kartel) Spalam się cały ze wstydu, gdy wracam do czasów, jak brałem z rodziców portfela tu parę tych złotych (co?) Mamo, to było na ruchy do płyty i wierz mi, że za chwilę przyniosę parę tych złotych (parę tych złotych) Oglądałem skoki zza szklanej gabloty, a brakło mi paręset złoty Jak na ironię, to zdarzyło się dostać parę tych butów za parę tych złotych Ciągle poluję na chwilę, a papier niech przyleci do nas, tak lekko jak motyl Zdarzyło znaleźć się parę tych skrótów, a przez to parę razy zboczyć (hej, yeah, yeah) Tak nauczony powoli się wznosić, widziałem ziomali za wysokie loty Z miejsca, gdzie w chuju to mamy, czy jesteś nieznany, czy znany, bo jak się nie znamy, to pocisk Paru ziomali nam zabrały prochy (prochy), paru za plecami robiło boki (boki) I chuj w to, bo są już w oddali, a z tymi, co z nami zostali, to góry przenosić (haha) Głowy na stałe wsadzone w obłoki, heeej, przez wydarzeń sploty Poznaję ludzi, co ważne jest dla nich, żeby obok kroczyć, a nie, że zależnie od kwoty Wpatrzeni w siebie, tak nieruchomo jakbyś zatrzymał ujęcie na klatce Twój zimny wzrok przynosi ulgę jak klatka schodowa w upalne wakacje Chyba masz rację, teraz to rozumiem, za bardzo dosadnie pisałem te linie Robią mi zdjęcia na zoomie, jakby wyczuli, że szukałem zbliżeń Zostawiłem tyle miejsc, usunąłem tyle zdjęć Zapomniałem jak to jest tęsknić, a dzisiaj pamiętam Nabraliśmy się jak wdech pustego, szarego gdzieś Ozdabianego w tlen, tekturowego szczęścia I niech wieje nam w osiedla, i wdech, wdech, wdech I niech wieje nam w osiedla, i wdech, wdech, wdech I niech wieje nam w osiedla, i wdech, wdech, wdech I niech wieje nam w osiedla, osiedla, osiedla I niech wieje, wieje nam (dobry wiatr, ciepły wiatr, kurwa, zawsze) I niech wieje, wieje nam (tam gdzie szlak, ale nigdy w twarz, tylko w żagle) I niech wieje, wieje nam (dobry wiatr, co rozwiewa wczorajsze) I niech wieje, wieje nam (tam gdzie ja, tam gdzie brat, tam gdzie kartel)