Nightwing
Słoń
Pandora, smutek jak pies śpi ze mną w nogach Z głową w chmurach, chociaż chmurą przepalona głowa Została mi tylko wiara, dzięki niej mogę rapować I nie straszna mi Samara, ale to, co się w niej chowa Tu gdzie zbyt dużą wagę mają zbyt proste słowa Ponoć łzy to dziś wstyd chowam w zbyt zimnych dłoniach Opał to zwykły ziomal, widzę w ich oczach pożar Ciężki byt, trudna rola być dla nich jak ikona Jestem dzieckiem Brain Dead, rap to mój jedyny talent Ostatnio śnił mi się backstage, w którym nie było klamek Wbijam w banknot, bo za papier tu nie kupię sobie manier I jak aktor kończe na deskach, ale nie na planie U schyłu formy jak z tyłu głowy tylu mądrych Dzisiaj wszyscy palą jointy, jebać ten konformizm Mam swoje poglądy, chuj w tępe opinie Się nie boje co o mnie pomyślą, boje się tego co myśle Dałem całego siebie, motyl trzepotał skrzydłem Później trzepotał w sidle i je roztargali żywcem I jak mam pisać płyte kiedy czołgam się w ich truchle Nie pytają mnie jak żyje, ale jak to było umrzeć To na prawdę trudne, obnażyć się z ran A jako ulicznik miałbym ksywę Opał DDA Więc walczę z tym sam, by zamknąć to kurestwo pod wieko I zasnąć z zamkniętą powieką Jeśli coś czujesz, to zwyczajnie wyraź to Blaka blaka i nie ma co płakać nad rozlaną krwią I zamknąć całe to zło pod wieko A nocą nie pozwolić drgać już powiekom Jeśli coś czujesz, to zwyczajnie wyraź to Blaka blaka i nie ma co płakać nad rozlaną krwią I zamknąć całe to zło pod wieko A nocą nie pozwolić drgać już powiekom Jeśli coś czujesz, to zwyczajnie wyraź to (Pandora, pandora, pandora, pandora) Nie ma co płakać nad rozlaną krwią (Pandora, pandora, pandora, pandora) I zamknąć całe to zło pod wieko (Pandora, pandora, pandora, pandora) A nocą nie pozwolić drgać już powiekom (Pandora, pandora, pandora, pandora) Cisza, każdy czeka co powiem Możesz usłyszeć ruch oczu spod powiek Życie zatacza krąg, wciąż ta sama opowieść Wrzaski Prometeusza, sęp wyrywa wątrobę Wciąż kroczę po ogniu, chociaż w sercu lodowiec Popiołem z ex-kolegów mógłbym usypać Golgotę Ciągle duszę złość w sobie, ściskam pięści w gniewie Sam nie wiem kogo się bardziej boję, mnie czy siebie Krew w mym ciele wrze, rozsadza żyły magma Wokół twej szyji macka, symbol ośmiornicy, znasz nas Nasz rap brzmi jak wystrzały z armat i krzyki diabła Więc jaraj się jak w 76' Niki Lauda A na słuchawkach nadal mi ICP bangla Dziś każdy niczym znawca finansów chce liczyć hajs nam Sram na twój Instagram i ten kurwa niby highlife Wbijam Ci mój digipak w twarz, plując jak mini-gun w mic W imitacjach nie gustowaliśmy nigdy Wsród tych pseudo gwiazd BDF wciąż sieje mrok Dla wymuskanych żółtodziobów jesteśmy dziwni A dinozaury patrzą na nas jak na spadający meteor Nie wiem kto ma dzisiaj fame i nawet nie chcę wiedzieć Nie żyję życiem innych ludzi, bo to śmieszne przecież Po własnej ścieżce biegnę, a całą resztę jebać Nie jestem z tych, co skurwią się na widok resztek chleba Jeśli coś czujesz, to zwyczajnie wyraź to (Pandora, pandora, pandora, pandora) Nie ma co płakać nad rozlaną krwią (Pandora, pandora, pandora, pandora) I zamknąć całe zło pod wieko (Pandora, pandora, pandora, pandora) A nocą nie pozwolić drgać już powiekom (Pandora, pandora, pandora, pandora)