Nie Ma Tematu
Pablopavo I Ludziki
4:26Od kiedy pamiętam to się przydarza knajpa wódeczka I nagle ktoś postanawia sprawdzić co ze mnie zostało Co będzie szybszeunik czy cios Gdy byłem młodszy nawet mnie to bawiło Wiesz jak mnie zjechała psiarnia nie sypał nikt A nawet jeśli byłem zawodnikiem gwardii Najwyżej przez dobę na dołku sprawdzałem wikt Wicemistrz Europy to żaden tytuł Ale dla dziewczyn i dla kelnerów To było wtedy wystarczająco sporo Patrzyły się na mnie jak w kartę deserów Stawiali klepali po plecach i zjeżdżały pończochy Kolorowe miasto zanim zjedzie szary kac Co jak lewy podbródkowy kładzie cię na dechy Bo kac uderza nieczysto parszywy gracz Ośmiu umiarkowanie szczęśliwa liczba Nadani watahą co czuje mnie już Jeśli nie ruszą wszyscy na raz trójce dam radę Księżyc o iglicę się ostrzy jak nóż Ośmiu umiarkowanie szczęśliwa liczba Nadani watahą co czuje mnie już Jeśli nie ruszą wszyscy na raz trójce dam radę Księżyc o iglicę się ostrzy jak nóż Dziś brzmi to jak bajka ale to była przegrana Na moje miejsce czekało już trzech I na olimpiadę pojechał ktoś inny Więc klepali po plecach w bełkocie Cholerny pech A to nie pech ani żadne układy Choć z czasem i w to chciało by się wierzyć Tamten Rusek był po prostu nie do trafienia A sam sukinsyn miał z czego uderzyć Potem nie pomagała wódka taka jej natura I sączył się bal już nie tak chętnie stawiali aktorzy Częściej na izbie niż w pocie sal To był chudy Żyła chyba z Jaworzna Ligowa młócka a hala przecież pełna Jedno piwo za dużo i ja ciągle spóźniony Nagle prąd w kolanach i całkowita ciemnia Ośmiu umiarkowanie szczęśliwa liczba Nadani watahą co czuje mnie już Jeśli nie ruszą wszyscy na raz trójce dam radę Księżyc o iglicę się ostrzy jak nóż Ośmiu umiarkowanie szczęśliwa liczba Nadani watahą co czuje mnie już Jeśli nie ruszą wszyscy na raz trójce dam radę Księżyc o iglicę się ostrzy jak nóż Potem lekarz już żaden nie chciał się podpisać Za to jeden musiał nosić szwy Kolega jeszcze z Brzeskiej załatwił mi robotę Bo traciły kolory noce i dni I tylko czasem w knajpie gdzie robiłem za silnego Jakiś frajerski niedopity typ Okazywał się w dodatku niedobity Ej Mistrzu to jesteś kurwa ty Upadła komuna i facet padał Kiedy byłem trzeźwy nawet starałem się Idioty samobójcy zanadto nie poturbować Po cholerę zmywać z parkietu krew A wczoraj przyszedł wyrok powoli i dostojnie Choć nie było sądu i nie było tóg Tylko białe kitle i promienie Roentgena W płucach bez rękawic pomieszkuje wróg Ośmiu umiarkowanie szczęśliwa liczba Nadani watahą co czuje mnie już Jeśli nie ruszą wszyscy na raz trójce dam radę Księżyc o iglicę się ostrzy jak nóż Ośmiu umiarkowanie szczęśliwa liczba Nadani watahą co czuje mnie już Jeśli nie ruszą wszyscy na raz trójce dam radę Księżyc o iglicę się ostrzy jak nóż No więc wódka i panienka na koniec pieśni I tamtych szczyli w garniturach dwóch Łapy mają prędkie nie tylko do kieliszków Ciągnie ich do panienki nóg Jednego przestawiłem nawet elegancko I kumple go wynieśli by podsapnął na dwór A jeden jeszcze kozak nakręcony na manto Oczy mu błyszczą jak pereł sznur No to z nim wychodzę nawet jeśli będzie z kumplem Powinienem dać radę i nie chodzi o moc Ja po prostu jestem pięścią z zawodu A ich na pijanej naćpanej smyczy prowadzi noc Liczę ich dokładnie jak wtedy w Jaworznie sędzia Kiedy zza rogu wychodzi jeszcze sześć mord Może to i lepiej sprawa jasna choć ciemno Ruszaj skurwysynu kozaczyłeś to chodź