Pan Władza
Pikers
2:49Kiedyś chciałem, żeby byli ze mnie dumni Dzisiaj już nie obchodzi mnie ich zdanie Jakieś puste kilka słów Wiem, że mówią że to tanie Że od tyłu wbiją nóż Akceptuję, jestem w stanie Progressuję tylko mózg Mówią do mnie morda dalej, polej szklane Szybko krusz chcieliby dostać za frajer Nie wydając kilku stów Chcieliby mi sprzedać bajer W moją banię wbić no cóż Zagrać jak na fortepianie Mówię tu o schyłku dusz Strasznie się tu rozbujałaś A nie wnosisz nic na start Ale patrzysz się tu na mnie Jakbym tobie z nieba spadł Nie powiem od razu skarbie Więcej u mnie nie ma tak Potrzebuję dobrych chęci Z ciebie się wylewa brak W sumie to mnie strasznie śmieszysz Może kogoś przerażasz Możesz schować fochy w kieszeń Już piętnastu nie mam lat I zrobiłem głowy reset, podnoszę się teraz Patrz cały planów mieć neseser W którym w ogóle nie mam was Teraz widzę, że masz problem Lepiej chowaj go głęboko Tak, żeby go nie ujrzało lewe ani prawe oko Tak, żeby go nie słyszało lewe ani prawe ucho Może w końcu ktoś zda sprawę Że naprawdę jesteś suką Zrozum, zrobię ciebie, dupę Zanim zrobisz mnie w bambuko Bo do tego się nadajesz Każdy związek będzie skuchą Ale tego nie dam nawet Jak rozsądku będę słuchał Gdybym poznał ciebie wcześniej No to w ogóle bym nie pukał Kiedyś chciałem, żeby byli ze mnie dumni Dzisiaj już nie obchodzi mnie ich zdanie Jakieś puste kilka słów Wiem, że mówią że to tanie Że od tyłu wbiją nóż Akceptuję, jestem w stanie Progressuję tylko mózg Mówią do mnie morda dalej, polej szklane Szybko krusz chcieliby dostać za frajer Nie wydając kilku stów Chcieliby mi sprzedać bajer W moją banię wbić no cóż Zagrać jak na fortepianie Mówię tu o schyłku dusz Mówię tu o schyłku dusz Robię parę piguł plus ciągle linie kreślę Ale nie chcę narkotyków już Wiem jak było wcześniej Także tam nie wracam byku już Ona teraz chce mnie Ale dla szmat nie dam nigdy róż Nie chcą we mnie wierzyć tak Jakby słyszeli tylko kurz Jadę ostro tak jak nóż, a nie żaden dziwko Skąd to pochodzi, jebać emerytów Którzy wciąż chcą być nowi Tępe skurwysyny próbują się pod coś podpiąć Won stąd, muszę robić swoje mordko Tak nisko to się nie schylę, cóż Wyznaczam granice i z daleka Widzę schyłek dusz Kiedyś chciałem, żeby byli ze mnie dumni Dzisiaj już nie obchodzi mnie ich zdanie Jakieś puste kilka słów Wiem, że mówią że to tanie Że od tyłu wbiją nóż Akceptuję, jestem w stanie Progressuję tylko mózg Mówią do mnie morda dalej, polej szklane Szybko krusz chcieliby dostać za frajer Nie wydając kilku stów Chcieliby mi sprzedać bajer W moją banię wbić no cóż Zagrać jak na fortepianie Mówię tu o schyłku dusz