Notice: file_put_contents(): Write of 620 bytes failed with errno=28 No space left on device in /www/wwwroot/muzbon.net/system/url_helper.php on line 265
Pokahontaz - Kalendarze | Скачать MP3 бесплатно
Kalendarze

Kalendarze

Pokahontaz

Альбом: Reset
Длительность: 2:55
Год: 2017
Скачать MP3

Текст песни

Żyjemy w trzecim wymiarze opartym na czwartym filarze
Niejako jako pasażer w czasu bezmiarze robię co rozkaże bieg wydarzeń
Mam swoją oazę z marzeń gonię ją wyrazem za wyrazem
Gówniarze może i jarzą bazę ale nie wiedzą nic o ciężarze

Życie pokaże wam kalendarze. Twarze za makijażem
Poznaj pola rażeń solo i w parze wojna na całym obszarze
Lecisz Ikarze szybko okaże się że wiraże mirażem
Gdy jeden jedyny punkt na radarze umieszczono nad cmentarzem
Rodzi się bunt zaczyna się liczenie sekund liczenie w pośpiechu oddechów
Lekarze nie wiedzą ile jest duszy w człowieku
Pod nogami grunt lecz nikomu do śmiechu wierz mi
Bogowie są zbyt potężni a byliby mężni gdyby uwolnić nas od grzechu

My nie nieśmiertelni ale odważni i bezczelni
Dopóki jest czas dotykamy gwiazd po nas przyjdą kolejni
Pomimo że ograniczeni ramą możemy stanąć poza nią
Co rano tak samo walczyć o wygraną aby marzenia spełnić

Otwarte złote klatki
Gdzie sfrustrowane twarze
Tam zamierzchłe wypadki
Co skrywają pod bandażem
Czas płynie nurtem wartkim
A ja po trotuarze
Kiedyś zmieniałem kartki
Dziś zmieniam kalendarze

Ciężko sprecyzować od kiedy trwa gonitwa
Czas rozpostarł skrzydła a mnie się ostał rydwan. Ba
Ciężko wycyrklować gdzie ostatnia przystań
Komu pomóc brzytwa ma? Ziomuś mam plan wytrwać naj
Dłużej. Wymijam rykoszety zyg zak
Przyszłość już przemija niestety tik tak
Passa góradół góradół klik klak
Farsa niemal niema komedia Flip Flap

Kurs do mej Itaki co milę walczę z wirem
Myślałem „słyszę ptaki" a to wołanie syren
Więc dla niepoznaki konspirę mam z zefirem
Kreślę nowe szlaki i znikam acetylen

Pochylę się nad bakcylem zalał mi mózg jak wylew
Jak diler handluje stylem klasycznym jak winyle
Dostałem wilczy bilet na dalsze bycie szczylem
Teraz doceniam chwilę jak gdybym był motylem

I nic
I tyle
I nic
I tyle
I nic
I tyle
I nic
Nic dodać nic ująć
Los pisze wiersze
Mamy tą moc przejmując kontrolę
Nad ostatnim wersem

Otwarte złote klatki
Gdzie sfrustrowane twarze
Tam zamierzchłe wypadki
Co skrywają pod bandażem
Czas płynie nurtem wartkim
A ja po trotuarze
Kiedyś zmieniałem kartki
Dziś zmieniam kalendarze

Nie myślę już wcale o tym co będzie jutro
Chwila przyniosła ulgę a w mojej duszy jest luźno
Podarowała ciszę ją zapiszę
Stertą tekstów
Nieśmiertelne wyrazy
Bez daty w kalendarzu