Byłem Człowiekiem
Pro8L3M
3:17Pokój tonie w brudach, za szybą jest lód, na lustrze fant Nie wiem kto zbladł, bo nie ma tu w sumie lamp Nie ufam nam, nie ufam nawet sobie sam Nabijam i jaram, a jak żar nie działa drugi ogień mam Pokój tonie w brudach, za szybą jest lód, na lustrze fant Nie wiem kto zbladł, bo nie ma tu w sumie lamp Nie ufam nam, nie ufam nawet sobie sam Nabijam i jaram, a jak żar nie działa drugi ogień mam Golden, golden, golden Golden, golden, golden Golden, golden, golden Golden, gol Okno się odsuwa, ja odczuwam Że ściany stają się jak milion okrągłe Skupiam wzrok ciągle, a parkiet składa się w blond Giocondę Ona gnie się jak promile mordę Wyciąga sztylet, by wbić mi w żołądek Siadam na fotel, a dopiero potem myślę, że na chwilę usiądę Ooo, sufit jest niebem, sztos, diamenty śniegiem Co? Puścić się biegiem? Ej, dajcie mi jeden I płacze i się śmieję, i bawię się z cieniem Ucisk mdleje, od wódy? Nie wiem I nagle ten pokój, ten brud A na oknie topnieje ten lód jakbym powrócił z piekieł Pokój tonie w brudach, za szybą jest lód, na lustrze fant Nie wiem kto zbladł, bo nie ma tu w sumie lamp Nie kocham nas, nie kocham nawet siebie sam Nabijam i jaram, a jak żar nie działa drugi jeszcze mam Pokój tonie w brudach, za szybą jest lód, na lustrze fant Nie wiem kto zbladł, bo nie ma tu w sumie lamp Nie kocham nas, nie kocham nawet siebie sam Nabijam i jaram, a jak żar nie działa drugi jeszcze mam Golden, golden, golden Golden, golden, golden Golden, golden, golden Golden, gol Pokój się rozjeżdża, czuję rąk ciężar Padam jak brzoza, ściany szamie pożar Kłuje alert jak sonar w lustrze jej twarz Choć ją poznałem wczoraj Kiedy do niej coś wołam Zwierciadło wciąga me dłonie jak smoła Jej twarz z lustra myją fale z morza A moją głowę muska aureola Gdzie się kręcą butle i pełzną pliki A ja kręcąc lustrem, rozkręcam pokój Jak typy strucle na trybiki I kręci się świat, męczą krzyki Coś jęczy? To ja, przed tym lustrem zbitym I nagle ten pokój wraca Obskurne ściany, a na grzybie żółte graffiti Pokój tonie w brudach, za szybą jest lód, na lustrze fant Nie wiem kto zbladł, bo nie ma tu w sumie lamp Nie szanuję nas, nie szanuję nawet siebie sam Nabijam i jaram, a jak żar nie działa drugi przecież mam Pokój tonie w brudach, za szybą jest lód, na lustrze fant Nie wiem kto zbladł, bo nie ma tu w sumie lamp Nie szanuję nas, nie szanuję nawet siebie sam Nabijam i jaram, a jak żar nie działa drugi przecież mam Golden, golden, golden Golden, golden, golden Golden, golden, golden Golden, gol Ściana odpływa ja odkrywam, że nie ma ściany zostały plamy Plamy w kształcie ludzkich twarzy, przeze mnie oszukanych Na glebie dywany, toccatę D minor grają nam organy Moje oblicze to odbicie w ich gałkach ze szkła odlanych Ich śmiech mroczny, ja w strachu oczy odbijają się jak kauczuk To skraj dachu ja jak na kacu Skoczyć? Pokazać światu? I biegnę w miejscu, koniec, do piachu Groby, kwiaty, pętla czasu i gdy już mam dość kazamatów Wracają brudne ściany i zerwany brzeg plakatu