Rozliczenie
Róże Europy
3:15Powieki przymykam a oczy jak klej Drewnem tekowym barwione Dotykam na oślep sukienki jej Tej części po drugiej stronie W ustach landrynki a w głowie tlen Jaszczurką są moje dłonie Wślizgują się niczym przyjemny sen Jak nitka zszywają skronie A czasem kiedy noc się dłuży W beznadziejności kałuży Papieros znużonym tonem To dźwięk wydany klaksonem Porannej kawy filiżanką jest Najlepszym pokazem sezonu Wypełniam ostatni w życiu test To klucz do jej zamka sezamu Jestem kiperem a ciało jej to Festiwal wykwintnej kuchni Pierwszy dzień resztę życia wlewam do Szklanki wypełniając jej pustki Pod semaforem swoim kucam dziś Czekając na lepsze zdrowie Rozbrajam noce I dnia zawiść Moje plany są ciągle w budowie Ale w końcu musi nadejść sens I ten dzień I jego dźwięk jak biblia Koszmary zdejmą z moich rzęs Skończy się moja perfidia A czasem kiedy noc się dłuży W beznadziejności kałuży Papieros znużonym tonem Jak dźwięk wydany klaksonem Przypomina mi kwiat słonecznika Przy którym się w uśmiechu znika Który zawsze wędruje za słońcem Po horyzont zwany świata końcem I chociaż tekst brzmi infantylnie To podaję go szczerze dożylnie Ja jestem słonecznikiem na łące Ona słonecznika słońcem