Walizki
Sentino
3:12Nie możesz grać, braciszku, nie baw się moim sianem Bo zobaczysz żelazo i wyjdziesz z wielkim bangiem Ja tylko coś naciskam jak na fortepianie Ta jedna kreska nie czyni Cię wielkim chamem Kieszenie napchane sałatą jak u weganów Wyleciałem z grona odbudowałem tu się z gramów Oni tu skaczą po rurach jak Mario Ja liczę banknoty zaufanym, cardio Nowy piramidy chain dla tych co nienawidzą mnie Cardio przez pół nocy, zostawiam te witaminy w niej Klapki Miu Miu, ona jebie negatywny fame Przy tobie zamulona jak przez kurwa 3 godzinny sen Cielęca skóra, Stefano Ricci, implanty w dupie przy czym ciało anoreksji Honey Jack i kiepy, moja dieta podczas nagrywań Za jakiś czas, zobaczysz las, tak jak Kazachstan Nie ma już o czym gadać, ruszam z bratem na sam szczyt Powinni nam procenty dać, czuję się już czasem rich Nie noszę już Balenciaga Za dużo dram, za dużo noży, w plecach wkręty mam I wolę siedzieć sam w outficie Diora w Bentayga Nie ma tu hien przy stole, proszę to już stop Bo ten co kręci nosem człowiek to mój OP Jak mogłem wytrzymać napięcie to chwała mi Ten sprzęt to jak AP - automatic Nie możesz grać, braciszku, nie baw się moim sianem Bo zobaczysz żelazo i wyjdziesz z wielkim bangiem Ja tylko coś naciskam jak na fortepianie Ta jedna kreska nie czyni Cię wielkim chamem Kieszenie napchane sałatą jak u weganów Wyleciałem z grona odbudowałem tu się z gramów Oni tu skaczą po rurach jak Mario Ja liczę banknoty zaufanym, cardio Otwieram oczy, nawet już nie cieszy banknot Widziałem każdy obraz w ręku, nerwica jak Van Gogh Chora dusza, na to nie pomoże nic już A nie łapię za butelkę, bo bym w grobie leżał dawno Ilu braci spadło na dno, no a ilu wbiło nóż Tyle zimna na ulicach, ile dusz Chciałbyś tutaj zostać, nigdy tutaj nie byłeś A tego życia nie opisze milion słów Idę daleko tam bez zgiełku diabła Ubrany na czarno tak, by zniknąć w cieniu miasta Czasem dziwie się, że żyje jeszcze mamo Skoro za dzieciaka zaliczyłem falstart To nie koniec, jeszcze przyjdzie czas Czasem mam już dosyć, kiedy widzę was Zapałki na sufitach w klapkach, niczym stalaktyty Ale pora postawić swą willę w las Nie możesz grać, braciszku, nie baw się moim sianem Bo zobaczysz żelazo i wyjdziesz z wielkim bangiem Ja tylko coś naciskam jak na fortepianie Ta jedna kreska nie czyni Cię wielkim chamem Kieszenie napchane sałatą jak u weganów Wyleciałem z grona odbudowałem tu się z gramów Oni tu skaczą po rurach jak Mario Ja liczę banknoty zaufanym, cardio