Idealny Raper
Ten Typ Mes
3:14W Warszawie widzę dzieci zaangażowane Do lansu do polityki przez tatę lub mamę Nie jedzą mięsa nie chodzą w skórzanych martensach Chowały się w chustach i mościły w pretensjach I te z małymi noskami policzkami jak pyzy Czy są przedłużeniem rodu czy bankomatów i Visy Pięciolatek ale modne logo trzyma jak pochodnię Nie oceniam jestem przechodniem W Warszawie smak jedzenia mało kogo obchodzi Jedzenie się wizytuje robi mu zdjęcia snobizm Nie W Warszawie to zwyczaj znany nie od dziś Byłeś już w X Nie To musisz iść Musisz iść jak już się skusisz też się będziesz puszyć tym Niefajnemu z uszu dym jego łeb syjamski czajnik Kto jest naprawdę fajny W tym bywamy skrajni Sąsiedzi To słowo będzie ci zbędne Są lokatorzy i jest to samo osiedle Podkreślę to samo nie oznacza wspólne Klatki ponure pokoiki przytulne Telewizję mało się ogląda W Warszawie Bo tutaj się ją robi niech lepiej łyka ją gawiedź Intencje są brudne na szczęście trunki czyste Dla kogo to miejsce only for hipster I kto nim właściwie jest i czemu barman ma focha Siądę na ławce oldskul zazdrocha W Warszawie rozmigotanej jak wesołe miasteczko Spod każdej mgły wychyla się neon Tesco Spod każdej mgły Spod każdej mgły Spod najgęstszej mgły Już nawet nie jestem zły W Zjebane miasto mnie żywi W Zjebane miasto mnie dziwi A Zjebany ja do wyjścia pukam Choć nigdzie nie pójdę kogo chcę oszukać A Zbolałe miasto chcę leczyć W Zbolałe miasto łatwo ośmieszyć W Zbolały ja pełen nienawiści Lepszego miejsca nie umiem sobie wyśnić W Zjebane miasto mnie żywi W Zjebane miasto mnie dziwi A Zjebany ja do wyjścia pukam Choć nigdzie nie pójdę kogo chcę oszukać A Zbolałe miasto chcę leczyć W Zbolałe miasto łatwo ośmieszyć W Zbolały ja pełen nienawiści Lepszego miejsca nie umiem sobie wyśnić Daleko klubowiczki też piecze sfinkter A koleżcy do klubów wiedzeni instynktem Przybywają licznie zamiast o aplikacjach truć Zaspokoić agresję i chuć Chodź tu się pije bije i pląsa A nie gryzie w język przy ęsach i ąsach Daleko sklep to kolejka drzwi i kasa A nie spacery po galeriach i tarasach Każda taka chce ci hajs i czas zabrać Pokaż mi człowieka który był w mallu mniej niż kwadrans Daleko sąsiad ma imię dzieci i rodziców I jest największą chujozą w okolicy no może wice Y to faja już mu klepsydrę wieszają To prawda wszyscy się tu znają Daleko są kina są światła jest biznes Tylko bym się gapił w telewizję Świat zapierdala gdzieś daleko stąd Może dołączę zamiast narzekać wciąż Mam w oku błysk po co się z tym kryć Każdego dnia przed snem tutaj chce mi się wyć Jestem u kresu zrobię do WWA desant Choćbym miał stać się tematem dla tego dupka Mesa Choćbym na koniec zwarszawiał bardziej niż wypada I powtarzał potem każdego dnia z rana W Zjebane miasto mnie żywi W Zjebane miasto mnie dziwi A Zjebany ja do wyjścia pukam Choć nigdzie nie pójdę kogo chcę oszukać A Zbolałe miasto chcę leczyć W Zbolałe miasto łatwo ośmieszyć W Zbolały ja pełen nienawiści Lepszego miejsca nie umiem nie umiem Ja za często pędzę pragnę slow motion A twój świat się wlecze chcesz uciec z Polszy Ludzie z wielkich miast jak pępki świata Czy ja też taki sam roztaczam zapach Znam przecież Polskę co wali uryną Znam te dworce miasteczka co wkrótce wyginą Ich córy i syny zarażone doktryną Białych maków spod wonder krainy Flaga i godło ci młodość uproszczą Wybierz idola może Steve'a Jobsa Spal lonta obsadź się w roli hiphopowca Spytaj czy ja za tym nadążam i raczej obstaw Że jeśli wybiegam w przyszłość to na offside I gwiżdżą sędziowie choć chciałem dobrze Żaden ze mnie żelaznych zasad bastion Jestem równie zjebany co moje miasto W W A A W W