I Choć Niewiele Mam
Trzeci Wymiar
4:48Choć wokół świat jest zły no no no no no no no no Nie jesteś jednym z nich no no no no no no no no Choć widzą świat przez łzy no no no no no no no no Nie musisz być wśród nich no no no no no no no no Witam w Dolinie Klaunoow masek i cieni Strutego powietrza betonowych celi Wśród garbów handlu i melin Z zadymionych kadrów miasta oskrzeli Z karawany kłamców zarobionej sfery Z krainy odpadów naszych nadziei Gdzie stado wyznacza zasady A sami latami boimy się zmienić Ślę Ci misję złap sny swe Znajdź wyspę skarb wizję i ster Nie nazwiskiem niech nazwisko To będzie dla Ciebie lotniskiem Niezależnie od wyzwań od wyznań od ich zdań Choćby świat się ślizgał bryzgał i pizgał Idź tam i pofruń na skrzydłach w dal Nie zawsze się spada na cztery litery I wszystko się składa jak meble z Ikei Porażka nie grabarz nie chowa nadziei Więc nie trać jej w ramach rozbitej idei Odwaga pomaga pozwala tu przeżyć Rodzina nie balast to garaż kariery Więc słusznie oddalasz się z dala od brei Nie zdmuchnie huragan na niebie satelit Decyduj kim chcesz być wyprzedź sny Im cel bliżej tym chce się żyć By wyprzeć syf żyjesz wizję ich z dymem puść dyktuj rytm Spuścizną wal w szyję ambicją wal w ryj I chociaż raz w tej corridzie niech arbitrem będzie byk Po cogito ergo sum został nam już chyba tylko trzeci trzon Nawet własne dzieci rodzą w nas Niewolników pędu do pełnych kont Chcemy zmienić coś system trzyma nas na smyczy krótkiej Na siatkówce mamy syf złotówkę źle zdefiniowany sukces Nieświadomi się śmieją Ale szkorbut puka do ich próżnych szczęk Nazwą to science fiction i patrzą jakby mówił do nich Lem Kiedy Bilderberg każe im kupić tlen a nie tylko chleb Zrozumieją czyj to chlew koryta błysną dnem Chipować nas jak bydło modyfikować żywność Gdy media o tym milczą wolą dupę Paris Hilton Nikt tu nie ma jaj by krzyknąć Kiedy niszczą naszą przyszłość Kiedy rząd podrabia głosy lepiej niż Pablo Francisco O Apokalipso Nadejdź bo mam dość globalnej wioski Zanim ten świat zawiśnie na krawacie z Wall Street Niewygodni to będziemy jak się spełnią słowa Herona Bo tej rewolucji nie zobaczysz w telewizorach Choć wokół świat jest zły no no no no no no no no Nie jesteś jednym z nich no no no no no no no no Choć widzą świat przez łzy no no no no no no no no Nie musisz być wśród nich no no no no no no no no Nie musisz jechać tam gdzie Compton ten świat to Toi Toi Płyniemy pod prąd We made in Hongkong Ty wiesz co Pokaż mi wolność przez brudne okno czy mam iść pod most Wyrzucić swą złość by rzucić psom kość Każdego dnia toczymy w myślach wojnę By ściąć niewoli liny by wyjść jak Mojżesz Z krainy wiecznej spiny skąd zyskać forsę Zbierz nowe siły i powiedz Dziś tam dojdę Do gór do lasów do cnót do czasów Gdzie ludzkość zna swój status bez głów bez gmachów Bez zbędnych słów bez łgarzów Bez prób zamachów giełdowych krachów By wyjść znajdź asumpt bo smród już czuć na korytarzu Zabierz rodzinę bliskich wyrzuć folder Wybacz tym wszystkim co mają w życiu problem I powiedz sobie na głos na spokojnie Nie jestem jednym z nich więc nic tu po mnie Ja się nie czuję jak oni Nie słyszę jak oni Nie widzę jak oni Nie mówię jak oni Nie myślę jak oni Zapomnij Wchodzę na chodnik Ci Platoni Caponi Jak niemi i niewidomi nie podzielają euforii Bo pachnę tą gliną z tych co pod prąd płyną Doliną którą bym pominął i odpłynął Coś co ich stworzyło było tylko Morfiną Ja na przekór pomimo Mam w sobie wciąż jedną miłość Gram rap nie piję do losu gdy dla nich życie to oszust Nie jestem fanem Polmosu ani tych białek do nosów Pierdolę prace z kołchozu Dom nad skrajem wąwozu I choć nie biję kokosów żyją marzenia młokosów Jakoś nieswojo mi w brzuchu Znam ich na oko ze słuchu Nie mam tych lotów i ciuchów Pierdolę złoto mieszczuchów Coś mówi „Nie" do mnie w Duchu Resztka ludzkich odruchów Choć wątpią wiem Że tam czeka coś więcej prócz tych okruchów Choć wokół świat jest zły no no no no no no no no Nie jesteś jednym z nich no no no no no no no no Choć widzą świat przez łzy no no no no no no no no Nie musisz być wśród nich no no no no no no no no