Miło Cię Poznać
Vin Vinci
2:39Ona szuka księcia z bajki Najlepiej w Nowym Mercu Hajs jaki ma zarabiać To przynajmniej za pięciu Niech najnowszy szyk mody Przywitają na wejściu A poza nią pieniędzmi Niech nie widzi tu sensu Nie może mieć problemów Musi mieć posiadłości Prezenty mają drogie być Jak najlepszej jakości Co dzień do restauracji A nie taniej speluny No i z najwyższej półki Niech używa perfumy W razie Wu zawirowań To w najgorszym wypadku Niech ma ziemię jak Teksas Którą dostanie w spadku Wakacje to na statku Lepiej w prywatnym jachcie Niech ma zarobioną mamę Datę, wujka, ciocię, babcię Versaczy kapcie Rano założy lokaj Ona ma tylko wydawać I jeszcze bujać w obłokach Jebana księżniczka Bez mózgu tylko leży Czeka na złotą tacę Bo jej się to należy Ona i on, obydwoje siebie warci Jego i ją, to samo podejście w karci Louis Vuitton, pieniądze i złote karty To gra o tron, a oni w tej grze jak karty Ona i on, zagubieni są jak Nemo Materialny świat, wciąga ich jak Venom Zagubione owce, hasają w miejskiej dziczy Wszyscy otworzą oczy, kiedy zostaną zniczy Od trzy dychy na karku Zarobiony pan prezes Grube liczby na koncie Nie wie co znaczy nie mieć Staruszek nie pozwoli Żeby syn się przemęczał Zaraz mają budować nieopodal miasta Penthouse Zaiskrzyło, kiedy na siebie wpadli Jak na wystawie Ken i z okładki Bravo Barbie Widzieli w sobie ciuchy, biżuterię, zegarki W oczach miała szklanki, zerkając na złote karty Wzięła księcia za berło, wprowadził do królestwa Suka się zachwycała, tak że nie mogła przestać Już planują im ślub, po chwili w drodze maluch Biała suknia, w welonie, ona królową balu On widział w niej urodę A ona w nim pieniądze Tylko ja widzę error Czy to może ja błądzę? Kurwa nie sądzę Bo od tego nie jestem A to narracja tych Co nie kierują się sercem Ona i on, obydwoje siebie warci Jego i ją, to samo podejście w karci Louis Vuitton, pieniądze i złote karty To gra o tron, a oni w tej grze jak karty Ona i on, zagubieni są jak Nemo Materialny świat, wciąga ich jak Venom Zagubione owce, hasają w miejskiej dziczy Wszyscy otworzą oczy, kiedy zostaną zniczy Pech chciał, że wyjebali starego A ktoś z innej rodziny wyżej Chciał syna swego Nie przyzwyczajeni są do tego Żeby się martwić Zaczynają się schody Upominają się banki Z mydlanej bańki Wszystkie marzenia prysły A zaczyna przytłaczać Ich obraz rzeczywisty Bo z pizdy się brały Pieniądze na to wszystko Tak bujali w obłokach Aż nagle szybują nisko W międzyczasie afery Za wyłudzenia i brudy Sprzedają i płacą A nie bardzo jest jak kupić Syn jak baranek głupi Bo ma dwie lewe ręce Ona się zastanawia Co z jej futrami będzie Nagle stres, już nie zielanka i luz Przecież nie kupię Gucci zjebanego 500 plus On tyra w magazynie Ona w Biedronce na kasie Uczą się życia od nowa I nie wierzą, że tak da się Ona i on, obydwoje siebie warci Jego i ją, to samo podejście w karci Louis Vuitton, pieniądze i złote karty To gra o tron, a oni w tej grze jak karty Ona i on, zagubieni są jak Nemo Materialny świat, wciąga ich jak Venom Zagubione owce, hasają w miejskiej dziczy Wszyscy otworzą oczy, kiedy zostaną zniczy Ze szczytu, na dno, bagno Gdzie ten banknot Ta para pokazała Ojcu, co miało wartość Zamiast przygarnąć Pomóc przyjąć do domu Dali do zrozumienia Że niepotrzebny nikomu już Wjebany w nauk Wszystko tracił po trochu Z butelką w ręce, zajechany na bloku Od prezesa w garniaku Z menelami w baraku Z braku chęci do walki Na zatracenia szlaku Wszystko dziś nie ma nic Tak lata płyną Wtedy Don Perignon A dzisiaj zbierana wino Nieruchomości zabrał Nieprzejęty komornik Chłopina się załamał I z życia zrobił pierdolnik Jego domem jest chodnik Nie pałace z ogródkiem Syna miał śmiecia A synową miał kurwę Co miał, to im oddał Co mieli rozjebali Z bogactwa do biedy Wszyscy niczym zostali Z bogactwa do biedy Wszyscy niczym zostali Z bogactwa do biedy Wszyscy niczym zostali