Mood
Favst, Gibbs, Louis Villain, And Kwiatek Haze
3:23Gaśnie światło wszyscy wyszli Zostaję ja i natłok myśli Na zegarku parę minut po pierwszej Jak znudzi mi się rap znowu będę pisał wiersze Co mnie moda piszę o tym co dotyka Moi ludzie po rozwodach moi ludzie po odwykach Krótka droga z porodówki do kostnicy Przyszedłem na świat nagi i odejdę z niczym Wszyscy dookoła chcą wypchać portfele A ja gdzie nie spojrzę widzę marność jak Kohelet Składam się z rozbitych części jak witraż Prędzej się skaleczysz niż ze mną wygrasz Psycholog mi mówił nie jesteś sam na świecie A że kosztował dwie paki to co miał powiedzieć Nikt nie ma gotowej odpowiedzi Gdy umiera nadzieja rodzą się poeci Nie mów mi jak mam żyć Bo ja dobrze wiem jak i co I nie pomoże mi już nikt Jak nie pomogę sam sobie sobie sam sobie sobie Nie mów mi jak mam żyć Bo ja dobrze wiem jak i co I nie pomoże mi już nikt Jak nie pomogę sam sobie sobie sam sobie sobie Znów utwierdzam w przekonaniu się że mało co jest pewne Brat już nie jest bratem chociaż wydziargane BSNT wiesz Nic poza tym nic drogi takie kręte Ktoś przynosi mamie kwiaty ktoś wynosi mamie rentę Płynie czas nie wiem ile mi zostało lat Kilku ludzi już odeszło ale ciągle żyją w nas Wiele ran i potyczek ale nic nie stało się Idę tam wiele dróg choć tak jeszcze mało wiem ja Żyje w zgodzie z sobą przez to może sporo wskóram No i pewnie przez te wersy chcą mi robić koło pióra Jedni toną w wódzie drudzy toną w długach Jedni wolą kupić furę drudzy ją wolą zajumać Przydałaby się tu finezja i polot Tu jak sam se nie weźmiesz to inni ci zabiorą wiesz Jak porównać geniuszy i amatorkę Jedni stwarzają pozory drudzy tworzą historię Nie mów mi jak mam żyć Bo ja dobrze wiem jak i co I nie pomoże mi już nikt Jak nie pomogę sam sobie sobie sam sobie sobie Nie mów mi jak mam żyć Bo ja dobrze wiem jak i co I nie pomoże mi już nikt Jak nie pomogę sam sobie sobie sam sobie sobie Za pięć pierwsza nikt nie przyszedł przykre w kurwę W szafce miałem jakieś prochy dziś nie usnę Myślę chuj w te znajomości klnę jak dureń A jak znudzi mi się rap to se znowu przedawkuję Się nie zesraj masz tu powód pisz że beksa Pół branży wciąż pierdoli o tym samym ty mnie skreślasz Żyje w wymyślonym świecie i wiesz gdzieś mam Co mówią o mnie śmiecie dopóki piszę chęć mam Żyć co wieczór po jednej tabletce A jak zapiję ją drinkiem świat wygląda najpiękniej W hotelowym oknie palę szluga i się trzęsę Wybieram do niej numer szybko zanim się rozkręcę Albo zanim się rozsypię ale wiesz W sumie się nie rozkręcę zanim nie posypiesz I to jest błędne koło i to jest piękne ponoć Jak patrzysz z boku ale mnie już trochę mięśnie bolą Ty powiedz im niech nie pierdolą już