Waga Słów
Paluch
3:12Nie możesz mnie zniszczyć, musisz to na klatę wziąć Równie dobrze możesz próbować przesunąć Matterhorn Bezczelny jak nigdy, świeży jak zwykle Oponentom proponuję skleić pizdę To jest olimpijski poziom Bóg zadzwonił do mnie znów, że ma do czego bujać głową Bokser rządzi na free, mój refren to wyższa sztuka Ty chciałbyś być jak my, ale nikt nie chce cię słuchać Skończ ten blamaż, ty nie umiesz na bit wbić Twój główny tekst, mniej stylowy jest niż moje podbitki Noname'y mnie dissują, szkoda na nich słów ziom Lecz nie będzie mi ich szkoda, kiedy będą pluć krwią Jesteśmy wagą ciężką, jak centrum galaktyki Nie machniesz na to ręką, jak paralityk Długo przebywałem w cieniu, kiedy trenowałem w ciszy Rosłem w podziemiu jak stalagmity (gość) Noszę sweter z krokodylem, a nie kevlar (tst, tst) Bad boy, vibe, ale bez jaj Gęba zawsze uśmiechnięta, milicja depcze po piętach Ma lokacja niedostępna, ja na luzie pale skręta Noszę sweter z krokodylem, a nie kevlar (tst, tst) Bad boy, vibe, ale bez jaj Gęba zawsze uśmiechnięta, milicja depcze po piętach Ma lokacja niedostępna, ja na luzie pale skręta Od najmłodszych lat tu, gdzie rzadko bywał spokój Wychowanek safari, w jungli pełnej brudnych bloków Gdzie roi się od prochów, prostytutek i przestępców Na starych śmieciach, wspominam w chuj popełnionych błędów Jestem trochę jak twój stary, bo wyszedłem i nie wracam Poogarniałem sprawy, i wiem czym jest ciężka praca W formie cały rok, a ty znowu leczysz kaca Mi sen zabiera noc, bo ten sos się musi zgadzać Jestem świeży i pachnący, ubrany i ostrzyżony Groźny i zrównoważony, ja to koszmar twych idoli Jestem popierdolony, zna mnie całe osiedle Kiedyś małpka na murku, dziś krokodyl na swetrze Polskie miasta jak Sierra Leone, bo wszystkie gonią kamienie czerwone Zmęczone dłonie, i oczy przekrwione, jakbym pracował w kamieniołomie Noszę sweter z krokodylem, a nie kevlar (tst, tst) Bad boy, vibe, ale bez jaj Gęba zawsze uśmiechnięta, milicja depcze po piętach Ma lokacja niedostępna, ja na luzie pale skręta Noszę sweter z krokodylem, a nie kevlar (tst, tst) Bad boy, vibe, ale bez jaj Gęba zawsze uśmiechnięta, milicja depcze po piętach Ma lokacja niedostępna, ja na luzie pale skręta Latam w krokodylu, od pierwszego Arsenik Żeby być w ekipie, nie wystarczył login i nick Betonowe korty wkoło, ale to nie ATP Choć piłeczkę odbijamy lepiej niż Andre i Pete Osiedlowy drip, z nami już od małolata Każdy ziom to freak, ale lata na streetfight'ach Unikalny styl, przez to ksywa legendarna Boomerzy w komentarzach, płaczą, że tak nie wypada Między koncertami cardio, byku to moja rutyna Każdy klub jak stadion, z nim moja drużyna Nawet na najmniejszej wiochy, wiozę moich ulic klimat 061 killa, w kalkulacje chuja wbijam Uuu, wielu szczekało małe kejtry Jak nie wiesz, o co chodzi bądź pewien, że o bejmy Mówią, że szanują, bo nie gryzę się w język Jebać psy i zawistniaków, mówię po raz setny Noszę sweter z krokodylem, a nie kevlar (tst, tst) Bad boy, vibe, ale bez jaj Gęba zawsze uśmiechnięta, milicja depcze po piętach Ma lokacja niedostępna, ja na luzie pale skręta Noszę sweter z krokodylem, a nie kevlar (tst, tst) Bad boy, vibe, ale bez jaj Gęba zawsze uśmiechnięta, milicja depcze po piętach Ma lokacja niedostępna, ja na luzie pale skręta