Nie Chciałem (Feat. Dj Hwr)
Dudek P56
3:26Poszło do przodu, naturalnie jak kalendarz (kalendarz) Szerokie wody, mała łódka, pamiętaj Od małego w tym domu ludzie modlili się Chciałbym poczuć to znowu, gdy Boże czuję się źle Chciałbyś leku na powrót, co to człowieka dotyka Najgorsza z możliwych chorób, uczucie, które gdzieś znika Ile mam dać z siebie siły, powiedz mi Co Ci ludzie zawinili, Boże czemu są źli? Czemu widzę cztery cienie, kiedy zamykam oczy? Czy to sen, czy nie sen, coś mnie jeszcze zaskoczy? Pro 017, leci po niebie, jak chmura P56 Label, posłuchasz se akurat O tym, jak wygląda dom, Polski dom jak się miewa Krowa pod zjebany plon samo goni piękne drzewa (patrz) Życia se nie wybrałem, lecz potoczyło mi się tak Wyszedłem i spróbowałem jak wygląda gra w snach Później mach, jeden, drugi, trzeci i poleciał jasne Więc nie rozumiem co i gdzie wywołało tą jazdę Widzę światło, więc nagle gaśnie, chujnia się rozpala I jak na złość nie chodzi tu o pierdolony talar Tu chodzi o coś więcej, też czasem nie rozumiem nic Więc Łukasz, po co grasz? Jak nie rozumiesz, idź Strumień leci, myśli setki, którą wybrać mam? Może nagle wkurwię się, no i zakręcę ten kran Nie zmoczymy dłoni tam, gdzie me serce już wrosło Kurwa ciężkie to uczucie, Boże, do czego to doszło? Więc pójdę daleko i zdobędę co mam zdobyć Moje serce jest na miejscu, kotku masz być tego pewna Nosz kurwa, nie mogę całego życia utopić Normalna sytuacja, bo tak zrobi tylko tępak Pytasz co widzę, nic nowego brachu Inni inni wyjazdy na zachód Pytasz jak leci, o muzykę, to jak Etna Jestem zadowolony, niedługo będzie setna Pytasz co u mnie, będzie tego i to więcej Naturalnie walą w chuja, przy tym umywając ręce Do poświęceń jest daleko, nie wiem, za górą, za rzeką Się schowały te realia, które jak matczyne mleko Jadę prawą, bo nie jestem w Anglii mój drogi kocie Mijam wsie, można powiedzieć ujebane w błocie Tu możesz dożywocie, tu można dostać wpierdol Tu ludzie z uczuciami, nie traktuj ich z rezerwą 2-0-17, światło gaśnie, jaśniej się robi I kiedy wstaniesz, nawet nie wiesz czy to zrobisz Lecz kiedy wstaniesz, zapytaj siebie czy warto 20-17, Dudek z dobrą, tą samą kartą Mam zaszczyt przedstawić wam swoje dzieło Czuję, że będzie dobrze, że to ten przełom Kolejny album leci do was dobrzy ludzie Bierzcie to, dla was te wersy, znów powiedzmy stop obłudzie (stop) Bo po prostu tak nie można (nie można) Bo teraz trzeba się wsłuchać (wsłuchać) Życie to nie kurczak z rożna Więc nie twórzmy sobie piekła tu na ziemi, zawierucha Jest i tak, więc po co wbijać komuś kołki w plecy? Nie wiem czy to krew nudę leczy, czy dla hecy Ale wiem jedno ziomek, swoim życiem trzeba żyć Polski rap, będzie dobrze, P56 nie od dziś To jest proste, że nie wychodzę z formy, rozumiesz? Pierdolę bzdury, mam to w sobie, czujesz? Nie zmuszam się w ogóle, słuchaj to pierwsze primo Polski rap, zapamiętaj, jak to leci, popłynął Szerokie wody, mała łódka, pamiętasz? Poszło do przodu naturalnie, jak kalendarz Słowo od Dudka, jeśli ziomek widzisz cmentarz Naturalnie weź się w garść, od nowa złóż elementarz Od A do Z Od Z do A Ziomek, wiesz już o czym mówię Wiesz jak to się gra Od Z do A Od A do Z Można by powiedzieć wspólną siła upieczemy chleb Ludzie, będę biegł jeśli wiatr na to pozwoli Ty też biegnij mordeczko, tam gdzie nikt cię nie zniewoli Będziesz szedł i się potkniesz tu nawet na prostej drodze Życzliwości nie brakuje, tak jak kurzu na podłodze