Forza
Epis Dym Knf
4:01Dawnego Episa zostawiłem w tyle Ciągle narzeka ze się z nim nie napiję Lepiej mi się żyje On nie chce w to uwierzyć A gdy mam słabsze chwile On ciągle się szczerzy My nie koledzy kumple czy kamraci Chociaż razem chodziliśmy do klasy Jedliśmy śniadanie I toczyliśmy melo I przez to drugie nie jesteś moim kolegą Gram w otwarte karty A nie w karty na czasie Choć zawsze mnie cieszy jak robicie zasięg To jest normalne Ale nie będę się spuszczał Nic na siłę bo są guściki i gusta Napompuje usta pójdzie na solare Chłopak się porobi Skomentował to kolanem Każdy chce mieć władze No może nie każdy Bo oprócz tego słowa trzeba być odpowiedzialnym Kierują uwagi na temat wizerunku Ja promuję prawdziwość opartą na szacunku Siedziałem na murku chłodziła mnie Tatra Nie to że kocham góry ona była najtańsza Dzisiaj moja marka zarażam motywacją Solowe poczynania przedzielone spacją 1 2 3 4 5 6 każda z moich płyt twe uczucia muska Dawnego Episa zostawiłem w tyle Ciągle narzeka że się z nim nie napiję Lepiej mi się żyje On nie chce w to uwierzyć A gdy mam słabsze chwile On ciągle się szczerzy My nie koledzy kumple czy kamraci Chociaż razem chodziliśmy do klasy Jedliśmy śniadanie I toczyliśmy melo I przez to drugie nie jesteś moim kolegą Wiedz że jestem z tobą choć teraz mnie tam nie ma Dzięki tej muzyce leć do samospełnienia Grono odbiorców to prawdziwe grono A chorągiewki to se kuwa mogą Ponoć to pomaga w promocji albumu Jak zaprosisz w chuj gości I narobisz szumu Każdy tu jest góry ostre słowa na płycie To tylko przykrywka na co dzień niosą pipę My te zajebiście osiedla I bloki Poker to widzieli jak mama lepi pierogi Korki wyjebało od nadmiaru gotówki Fajny z niego chłopak lecz używa lokówki Złotówki złotówki papier lub moneta Wkurwiona bo płaciłem woreczkiem w momentach Seta ode mnie łyczek kawy Bez alko potrafię bawić się jak najebany Dawnego Episa zostawiłem w tyle Ciągle narzeka ze się z nim nie napiję Lepiej mi się żyje On nie chce w to uwierzyć A gdy mam słabsze chwile On ciągle się szczerzy My nie koledzy kumple czy kamraci Chociaż razem chodziliśmy do klasy Jedliśmy śniadanie I toczyliśmy melo I przez to drugie nie jesteś moim kolegą Nie jestem Sherlockiem Trochę mentalistą A hipokryci na hipokrytów cisną Idź stąd albo w sumie to ja pójdę Bo nie chce być tam gdzie się kłócą durnie Szumnie chcą zaznaczyć kto jest tutaj górą Ludzkie ego jest dziwną strukturą Porą szaroburą wpierd dwa sklepy Gorbaczow ruski standard I roztargałem dresy Plecy to się zrobią na drążku z kamizelką U ziomka to się wtedy grzaliśmy farelką Piliśmy wódeczkę paliliśmy grudę Choć nie jesteśmy z cięgieł to za sobą murem Przejebałeś stówe pod zastaw telewizor A mi jest słabo jestem blady jak albinos Mimo wszystko na dobre nam wyszło Żyć po ludzku A nie rzygać nad miską Dawnego Episa zostawiłem w tyle Ciągle narzeka że się z nim nie napiję Lepiej mi się żyje On nie chce w to uwierzyć A gdy mam słabsze chwile On ciągle się szczerzy My nie koledzy kumple czy kamraci Chociaż razem chodziliśmy do klasy Jedliśmy śniadanie I toczyliśmy melo I przez to drugie nie jesteś moim kolegą Dawnego Episa zostawiłem w tyle Ciągle narzeka ze się z nim nie napiję Lepiej mi się żyje On nie chce w to uwierzyć A gdy mam słabsze chwile On ciągle się szczerzy My nie koledzy kumple czy kamraci Chociaż razem chodziliśmy do klasy Jedliśmy śniadanie I toczyliśmy melo I przez to drugie nie jesteś moim kolegą