Igni
Kartky
3:21Mieliśmy tazosy i żółte Siemensy byliśmy młodzi i piękni Jedliśmy nic albo mało z domu wyganiała nas piłka i błękit Koszulki Kluiverta Zidana i Figo Bomfunk Mc's na okrągło Lata przed pasją co tętni ty Cola czy Pepsi Ja chciałem mieć włosy jak Songo Graliśmy w bale za blokiem pamiętam Jak rzucałem jabłkami w okna Śmialiśmy się jak ktoś był mniejszy a parę lat później już nie było ziomka to koszmar W salonie gier na Wrocławskiej jak było dwa złote to grało się stale A głównie to grali tam starsze chłopaki a my zajarani wpatrzeni w ekrany Kupowało się Piłkę Nożną a dupy trzynastkę i Bravo I biły Ci brawo jak umiałeś huśtawkę z jojo i wkręcałeś pierwszy farmazon Ty daj mi się wpisać do jej złotych myśli bo mam ich tyle że nie śnisz Z rana na basen a wieczorem „Kiepscy" ściepa po 50 groszy na Laysy Do szkoły w halówkach i najlepiej dresy jak bułki w sklepiku to klasyk No dobra Slazengery z Niemiec od kuzyna taty Giganty i kara na kompa Karty Dragon Ball i grzywki do oczu i zgaszone światło jak spadałem z drzewa Wygrany klasowy na szkolnym i tłumy IIC może się jebać Ty wykup moje albumy te wszystkie które brakują do złota Poskładaj z nich wieżę do nieba i podpal markerem napisałem witamy w Gotham Ty masz dla mnie hajsik? Wariacie no póki co motam Ale pucuję się pierwszy jak zawsze gdy wjedzie ten sort co ma kopa Byliśmy młodzi i piękni a teraz co tacy dorośli U wielu z nas nic się nie zmienia zmieniają się trunki i ziomki Mieliśmy być młodzi i piękni a zdechniemy gdzieś w samotności I trzymamy w rękach butelki i bletki i ciągle słyszymy dorośnij Mieliśmy być młodzi i piękni przed nami iluzja wolności To my zmarnowane talenty w mieście fałszywej miłości Mieliśmy być młodzi i piękni a teraz co tacy dorośli U wielu z nas nic się nie zmienia zmieniają się trunki i ziomki Dziś nie zasypiasz bez setki jak możesz to wciskasz na maksa manetki A my się bawimy i wcale nie śpimy i znów wyrywamy kelnerki studentki I mamy to czego chcieliśmy problemy imprezki koneksje i gramy Wypady najebki kurewki i wódka na litry baks na kilogramy I czy będzie dobrze ja nie wiem bo nie chcę zapraszać na pogrzeb i beka Te śmieszne pieniądze ta kurwa jej żądze i jebane zdanie kolegi frajera A pamiętam jak pierwsze bójki tu były powodem do dumy Odwiedzę sąsiada któremu mówiłem że jak będę duży to będę wydawał albumy Choć teraz się martwię że znów mi nie pójdzie i będę znów szukał roboty A robiłem już kurwa wszędzie od biura budowy hangary po knajpy i squaty Jedyne co wiem na sto procent że tamta dziewczyna to same kłopoty A ludzie jak boty a ludzie jak boty Byliśmy młodzi i piękni a teraz co tacy dorośli U wielu z nas nic się nie zmienia zmieniają się trunki i ziomki Mieliśmy być młodzi i piękni a zdechniemy gdzieś w samotności I trzymamy w rękach butelki i bletki i ciągle słyszymy dorośnij Mieliśmy być młodzi i piękni przed nami iluzja wolności To my zmarnowane talenty w mieście fałszywej miłości Mieliśmy być młodzi i piękni a teraz co tacy dorośli U wielu z nas nic się nie zmienia zmieniają się trunki i ziomki Ty podaj to dalej jak Ricky Rubio a potem nalej i posyp byle tak grubo Ja przemierzam miasto złotówą nieznane miasto z nieznaną dupą Ty chyba znasz to jestem pojebany tak mówią A powielany schemat kiedy tylko mogę jem dupą Na jednych imprezach wóda się sypie na innych leje Tych wrednych to nie dotykam wolę te szczere Mam wiele więcej niż kawałków na koncie A tych wałków cofały jak w boksie Ty chcesz tu przywirować to poświeć Muszę zobaczyć twoje źrenice spalone słońcem Ich wykręcone od lewej viagry moje zielone jak Hala Madrid nakładka karny Lipiec w moim domu był palny a na wakacje pojechałem z kolegami grać rapsy Mam wyjebane synapsy te lapsy nic mi wróżą Zaraz skoczymy po absynt spalimy tego za dużo Jak tamtej nocy o jak tamtej nocy jak tamtej nocy jak tamtej nocy Jak tamtej nocy nic się nie zmienia zmieniają się trunki i ziomki