Pokaz Swoja Twarz
Ich Troje
Szukam słów szukam myśli I sposobu co mógłby się przyśnić Żeby znaleźć jakieś mądre powody Dla istnienia tej cholernej niewygody Niewygodny mam dom niewygodne mam buty Telewizor na złom z uczciwości wyzuty Niewygodny horyzont psy sąsiadów go gryzą Niewygodnie odstaję Od powszechnych przyzwyczajeń Panie Stańczyk panie Stańczyk Tu w tej knajpie już nikt nie chce tańczyć Tu pianista z bębniarzem Tylko siedzą przy barze Wypatrując w kieliszkach swego końca Panie Stańczyk pan by się przydał Bo tu wszędzie fałsz i ohyda Może znalazłby pan króla co by zechciał Wziąć w obronę tę krainę po przejściach Pytam tych pytam owych O zrozumienie co iść ma od głowy Żeby reszta organizmu poznała Jaki system wartości w nim działa W zadziwieniu że nic jakoś nie chce się zgodzić Sam nie wierzę w ten szkic rysowany na wodzie Zapytany o zgryz odpowiadam że w pysk Dziś dostałem bo chciałem Skryć uśmiechem niewiarę Panie Stańczyk panie stańczyk Tu w tej knajpie już nikt nie chce tańczyć Tu pianista z bębniarzem Tylko siedzą przy barze Wypatrując w kieliszkach swego końca Panie Stańczyk pan by się przydał Bo tu wszędzie fałsz i ohyda Może znalazłby pan króla co by zechciał Wziąć w obronę tę krainę po przejściach