Ostatni
Gibbs
3:51Na stole nokia 3310, nie przewidziały węże będę składał jak t9 Wyrosłem z kanapeczek, w składzie brakowało mięsa, a nie było wersji wege Bierze mnie nostalgia, ale co ja mogłem wiedzieć Kiedy moja mama miała kilka złoty dziennie Teraz mama many mamy raz w tygodniu pensję To jak czary-mary w podziękowaniu za lekcję Z perspektywy czasu czegoś żałuję, sam nie wiem Może tego jak topiłem traumy w 07 Widać każdy detal jakbym nagrywał to redem Tak jak wtedy gdy nie dokończyłem klipu z gedzem Szczerze, jak nigdy pewien to cd rozjebię еver Od kiedy w piekle zrobiłem dla siebie heaven Psy szczekają, karawana jedzie, wasze głosy są jak skrecze, słyszę "Epe epe" Niosę światło tak jak pokój kiedy cały w ledzie Jak co roku w pl składy chcą być jak dla me Oglądam Ferdynanda, nie tego w Sarajewie Liryczny zamach w drodze po bycie numerem jeden Życie pcha mnie w różne miejsca Olson zwykły chłopak Mówię co myślę, kładę wokal na bit Nie promuję siebie tylko swoją muzykę Żyję naprawdę, a nie na niby Veni vidi vici Robię to dla siebie, dla ciebie Dzisiaj w studio jutro na koncertach Pytasz, czy kocham, tak, ja nie mam wcale więcej niż ty Tylko nadal wierzę w te sny Czym dla ciebie sukces jest kiedy przyjaciele nie powiedzą "Słucham bracie", ale słyszysz "Hej mercedes" Spaliłeś interes, model s biznesmenie, zera zryły beret, sam się stałeś zerem W oczach jakby zez, bo się rozjechały cele, wystarczyło biec kiedy wolałeś siedzieć Wpadliśmy tam w trzech, jednak wychodzimy w czterech Piąty ksywa everest, bo go przerosło ciśnienie Stać można w depresji przy pogoni za papierem, nie brakuje serc, wyniszcza je przebieg Co zmienia rozmiar felg, kiedy gryzie cię sumienie Bo nosisz nie co chcesz, a co ma pokaźną cenę Dziękuję bogu jak poprowadził mnie kompas Odnajduję spokój gdy nie zatraca się kontakt Kiedyś na debecie wystarczała kromka, tak klepałem biedę, że się urodził stan konta Rady promieniują wokół jak Curie Skłodowska Gdzie odpowiedzialność kiedy trzeba to posprzątać Prośba, schował groźby oraz pseudo colta, ogarnij hormony, bo ci wystrzeliła prolka Życie pcha mnie w różne miejsca Olson zwykły chłopak Mówię co myślę, kładę wokal na bit Nie promuję siebie tylko swoją muzykę Żyję naprawdę, a nie na niby Veni vidi vici Robię to dla siebie, dla ciebie Dzisiaj w studio jutro na koncertach Pytasz, czy kocham, tak, ja nie mam wcale więcej niż ty Tylko nadal wierzę w te sny