Od Tamtej Chwili
Pod Buda
4:36Odlotu przyszedł czas W przedziale biznes class Kazali zapiąć pas I pełny gaz Gazety mętna treść Jakoś to trzeba znieść Za chwilę dadzą jeść Lot 306 I nagle cud Leje się miód Bo stewerdessa piękna stoi Uśmiecha się I pyta mnie Czy może pan się czegoś boi Nie taki rzeczy stan Najlepszy Walker Jan Na tacy właśnie mam 50 gram A potem jeszcze raz Już można odpiąć pas Spokojnie mija czas Podniebnych tras Na miły bóg Dla takich nóg Poleciałbym na koniec świata Co zrobi pan Gdy wiarę dam I tak będziemy razem latać Bo życie to jest rejs To ciągła zmiana miejsc To jest z busolą próba sił Szukanie swoich gwiazd I nie nazwanych miast I jeszcze kogoś żeby był Ląduje wielki ptak Na szklance szminki smak I to jedyny znak Że mówi tak Może się zdarzył gdzieś Lot numer 306 A może to był sen A czy ja wiem Bo we śnie ech Grzeszyć nie grzech Więc to nikogo nie zaboli Że w nocnej mgle Na serce dnie Niewinny powstał Rock and rolick