Dwoje Ludzieńków (B. Leśmian)

Dwoje Ludzieńków (B. Leśmian)

Sanah

Длительность: 4:22
Год: 2025
Скачать MP3

Текст песни

Często w duszy mi dzwoni pieśń, wyłkana w żałobie
O tych dwojgu ludzieńkach, co kochali się w sobie
Lecz w ogrodzie szept pierwszy miłosnego wyznania
Stał się dla nich przymusem do nagłego rozstania

Nie widzieli się długo z czyjejś woli i winy
A czas ciągle upływał, bezpowrotny, jedyny
A gdy zeszli się, dłonie wyciągając po kwiecie
Zachorzeli tak bardzo, jak nikt dotąd na świecie!

Ust ich czerwień zagasła w zimnym śmierci fiolecie
I pobledli tak bardzo, jak nikt dotąd na świecie
Chcieli jeszcze się kochać poza własną mogiłą
Ale miłość umarła, już miłości nie było

I poklękli spóźnieni u niedoli swej proga
By się modlić o wszystko, lecz nie było już Boga
Więc sił resztą dotrwali aż do wiosny, do lata
By powrócić na ziemię, lecz nie było już świata

Pod jaworem dwa łóżka
Pod jaworem dwa cienie (oh)
Pod jaworem ostatnie, beznadziejne spojrzenie (ooh)
I pomarli oboje bez pieszczoty, bez grzechu (bez grzechu)
Bez łzy szczęścia na oczach, bez jednego uśmiechu

Ust ich czerwień zagasła (zagasła) w zimnym śmierci fiolecie
I pobledli tak bardzo, jak nikt dotąd na świecie
Chcieli jeszcze się kochać poza własną mogiłą
Ale miłość umarła, już miłości nie było (oh)

I poklękli spóźnieni u niedoli swej proga
By się modlić o wszystko, lecz nie było już Boga
Więc sił resztą dotrwali aż do wiosny, do lata (do wiosny, do lata)
By powrócić na ziemię, lecz nie było już świata