Dylemat
Sentino
3:17Z okna na wojnę na balety, ona ma same złe zalety Patrzę się w lustro jakbym oszalał, ty to naprawdę ty? Czarny Mercedes pod blokiem, jakbym trumnę wiózł Nie chce być w tym bunkrze tu, nawet sekundy już Tak żeby określić mój stan, musiałbym głębiej pójść Bo nowe mam życie, a tam gdzie uciekłem, tam jest wszędzie gnój A może to tylko ta kwestia, że mnie nie kocha? Raz mówi chce, raz mówi nie, ta gra jest chora, życzę ci zdrowia Każdemu co tu się uśmiechał jak byłem na dnie, dnie, dnie To życzę sto razy mu zdrowia bo nie jest już źle, źle, źle Niеważne czy ta gra mnie kocha bo teraz mam cash, cash, cash Zamówię bilеty, wsiadamy, polecę gdzie chcesz Mam bagaż za sto koła Louis Vuitton i Rimowa, w zasadzie to mogę już jechać gdzie chcesz Nic mnie nie trzyma, w Maladze jest dom, a ja myślę w milionach Mieszkanie w Irun za półtora, gdzie byłem to sobie wyobraź A gdzie teraz pójdę to nawet słów szkoda Za dziecka już wiedziałem, że będę królem w muzyce to bez kompromisu Nauczyciele nie chcieli mnie w szkole, bo nie mieli rytmu A ja byłem zawsze przywódczy, zwłaszcza jak ktoś tu był głupszy Urodziny to czerwca ósmy Jestem bliźniakiem i nudzę się szybko, dla hien tutaj noszę kopyto Nie robię tu stołu, nie gadam, nie tracę pieniędzy ni czasu jak TikTok Nikt ci nie będzie układał już tu, tylko z moimi to prawdziwe crew Lizałem te rany aż krwi już nie miały, nie chodzę na pieszo to Chanela but Z okna na wojnę na balety, ona ma same złe zalety Patrzę się w lustro jakbym oszalał, ty to naprawdę ty? Czarny Mercedes pod blokiem, jakbym trumnę wiózł Nie chcę być w tym bunkrze tu, nawet sekundy już Tak żeby określić mój stan, musiałbym głębiej pójść Bo nowe mam życie, a tam gdzie uciekłem, tam jest wszędzie gnój A może to tylko ta kwestia, że mnie nie kocha? Raz mówi chce, raz mówi nie, ta gra jest chora, życzę ci zdrowia Wstaje kolejny dzień z rana, Marvisem myje zęby porcelanowe Wita Marbella, lub wita Madryt, albo wita mnie San Sebastian, ja pierdole Tyle podróży, że życie z walizek już stało się dla mnie kompletnie normalne Noszę te AP, Rolexa złotego DayDate'a jak prawdziwy Aresz Tawler Musiałem nauczyć się famy, musiałem nauczyć się famy Musiałem wyrzucić tą mamę z PL, bo naprawdę mam duże zadanie Każdy krok w lewo to trzy kroki wstecz, mówiłem już kiedyś, że życie to test Dociskam guziki po kolejności, sprawdzam wyniki w moim Mitchell & Ness Sportowe dresy w salonie Porsche, na milionera to młody człowiek O mnie się nie martw, jest znowu dobrze, chcieli z głowy zrobić może kogel mogel Ale nie, za mocna psychika, jest wszystko okej Powtarzam przed lustrem, jest wszystko okej Otwieram kartony jak w christmas day, mój biznes selfmade Każdy by chciał coś, ja nie mam prawka, a chciałbym mieć auto Myślę czy kupić ten Cullinan zamiast mieszkania, bo wciąż jestem cały czas outdoor Myśli się kręcą po głowie jak satelity, nie chcę słuchać żadnych afer z cipy Z nich nie będzie żaden raper nigdy, wolą dragi, dymy, zamiast pracy w ciszy Z okna na wojnę na balety, ona ma same złe zalety Patrzę się w lustro jakbym oszalał, ty to naprawdę ty? Czarny Mercedes pod blokiem, jakbym trumnę wiózł Nie chcę być w tym bunkrze tu, nawet sekundy już Tak żeby określić mój stan, musiałbym głębiej pójść Bo nowe mam życie, a tam gdzie uciekłem, tam jest wszędzie gnój A może to tylko ta kwestia, że mnie nie kocha? Raz mówi chce, raz mówi nie, ta gra jest chora, życzę ci zdrowia