Dłużej Tak Nie Może Być (Feat. Jano Polska Wersja)
Polska Wersja
4:21W powakacyjnym słońcu przyjdziesz na świat Ilu młodych ojców piło jak ja Obiecywało że nadejdzie czas zmian Ja nie obiecuję przed testem że zdam Twoja mama się tak nie odpala na drink Chociaż stabilności zazdrości mi Pewne rzeczy nam wychodzą jednak na błysk Gotowi na brawa i odporni na gwizd Lecz mam jakichś wrogów i się zdarza też hejt Gówno w wentylatorze bywa insane Ja wiem co mi pomoże i tobie też Litość dla tych stworzeń czas i Nate głośno Nate I kryzysy w niepamięć też je przejdziesz I w efekcie na kamień zamienisz tarczę Którą dziś łatwo przebić gdy męczy Mała Dżesika albo jumbo Sebix Z boku na bok Turlasz się ratując sen katując się Z boku na bok Powieka na powiece tkwi strajkują dziś Pasje na front przesunęliśmy Zanim wyszły dumne nacje na front Sądziliśmy że wystarczy czasu ledwie na pracę libacje a ton Nadają sekty które były nam zbędne Nie doceniliśmy jak to potrzebne Przynależność i wizerunek na zewnątrz Nie mieści się w szufladzie algorytm zdoła cię wepchnąć Każdy z mych ziomów co ojcem stał się Powie ci jedno to jest kozackie Kopnie cię zaszczyt to przyznasz rację Choć nie jest to łatwe na starcie Słuchaj: czytam w necie co los dziś dał To jak wąchać teren nim puszczę w świat Głowa pełna rozterek rys i szram Sen płytki od siebie pewnie też im dam Co zrobić chociaż się staram To nie przeskoczysz żyję i umrę jak Siara Freud Biblia Nietzsche lata czytania W bani nie wchodzą jak mama serio Trzymasz mocno by puścić Tego nie da się kupić Plus nie powiem mu jak ma żyć Każdy przecież ma inne sny Też musi Z boku na bok Turlasz się ratując sen katując się Z boku na bok Powieka na powiece tkwi strajkują dziś strajkują dziś