Siewca
Zeus
3:35Nie dałem rady powstrzymać tych paru łez na pogrzebie dziadka Po czym musiałem się spakować do auta i gnać teledysk nagrać Na plaży w styczniu w deszczu zamarzać I stamtąd jakby nigdy nic wbić na scenę i z uśmiechem zagrać Ten track, w którym mam o dziadku wers Tak life robi puzzle z naszych serc Ta nasza pasja to wspaniała rzecz Co nie oznacza, że to łatwy chleb Wydałem w końcu to LP, trasę wpisałem w grafik Po czym zamknęli mi branżę i szlak zarobek trafił To nie wybory kopertowe, nie mam party jak Sa Wszystko, co mogę to przeszkody, traktować jak Yamakasi Chociaż topniały mi na koncie środki Przelałem hajs na lekarzy i trochę złości do zwrotki Pomysł, że moi rodacy by zjednoczyć się mogli Tak zostałem poza stadem jak Mowgli Jutro wrócimy silniejsi, tylko to da nam Charakteru parę blizn i szram Wrócimy mądrzejsi, o te parę lat Parę lekcji, którе dał na świat Nie dajmy się presji, czas pokaże sam Komu klęski tu złamały kark I tak aż do śmiеrci odejdziemy w dal Zostawiając nieśmiertelny blask Nie jestem typem biznesmena jak Basjajo i Gun Nawijki o monetach odbierają mi fan Label miał płyty sprzedać, wolał kopa mi w zad Za usunięcie z fanpage'a posta (można i tak) Dziś wiem, że to był mój fart Bo bym to pchał, aż by odpadły koła A to zmusiło nas, by zacząć od nowa Choć z najgłębszego doła Tam dokopałem się do złota i platyn Coś jak Illmatic tona zdrowia i pracy, a nie coś na tacy Śmiali się z arafatki i grzywki Traktowali moje dyski jak frisbee Po nawałnicy nagle wyrastali jak grzybki I wyszli z nich prawdziwi fani (coś jak praw-dziwki) Ja już umiałem złożyć klip, zaprojektować teese Ogarnąć koncert, fokus na progres Nie chciałem skończyć pod mostem Ani się zabić, lecz tylko taki byłem ich bożkiem Kochali mnie aż do okładki ze słońcem Jutro wrócimy silniejsi, tylko to da nam Charakteru parę blizn i szram Wrócimy mądrzejsi, o te parę lat Parę lekcji, które dał na świat Nie dajmy się presji, czas pokaże sam Komu klęski tu złamały kark I tak aż do śmierci odejdziemy w dal Zostawiając nieśmiertelny blask Niesie mi każdy dzień wyzwania Odyna, czeka Valhalla na syna Dzisiaj nie jestem nawet pewien, że śmierć mnie zatrzyma Moja ekipa to jest wąski krąg Moja Walkiria i mój dobry ziom Moja rodzina i kilka pomocnych rąk Co ze mną są w burzy Ale to moją dłonią trzęsą pioruny Biorę mój los i go wyrzucam do góry, dopóki żyję Gdy zbieram plon, padają do stóp, mi żmije Kim wczoraj byłem, dziś niewiele znaczy Ale jak o mnie piszesz, może sprawdź, chociaż daty Nim przeinaczysz twarde fakty dla swych miękkich tez Psać bajki między bajki, nim się zmienisz w test Jestem dla gry jak cordyceps Mało kto widział we mnie potencjał Zbudzałem śmiech, a potem lęk Jak się zacząłem rozkręcać, gdy wchodzę w łeb Zostawiam tylko eks w ekscelencjach Mój cel to transcendencja Jutro wrócimy silniejsi, tylko to da nam Charakteru parę blizn i szram Wrócimy mądrzejsi, o te parę lat Parę lekcji, które dał na świat Nie dajmy się presji, czas pokaże sam Komu klęski tu złamały kark I tak aż do śmierci odejdziemy w dal Zostawiając nieśmiertelny blask Przyszedłem tutaj wprost z chaosu Idę po swoje Jestem odrodzony jak feniks z popiołu Bóg w dom, I'm home Pieprzyć to co za nami Zimny wiatr ukształtował moje życie To dało mi kopa, żeby być lepszym Możemy robić wielkie rzeczy i przenosić góry Nie ma takiej siły, która pozbawi nas wiary