Notice: file_put_contents(): Write of 613 bytes failed with errno=28 No space left on device in /www/wwwroot/muzbon.net/system/url_helper.php on line 265
Bisz - Banicja | Скачать MP3 бесплатно
Banicja

Banicja

Bisz

Альбом: Wilk Chodnikowy
Длительность: 4:46
Год: 2012
Скачать MP3

Текст песни

Życie zawsze chciało więcej ode mnie
Niż ja od niego i to ono uczyniło mnie tym
Czym jestem i wiesz że prędzej zdechnę
Niż zadowolę się niczym i odepchnę krzyż

Jestem ofiarą która sama siebie składa w rymach
Szukam koryta w którym osiądzie flow
Mojego życia potok wciąż się potyka
Nieustannie piersią wycierając dno

Nigdy nie wiedziałem co jest poezją
Próbuję tylko wytłumaczyć parę spraw
Wiem że ból ma więcej imion niż jedno
I musisz go oswoić kiedy zostajesz sam

Pieprzyć tępy pochód dni donikąd
Nigdy nie uwierzę że jest sens w tym
Każdy z nas jest takim samym banitą
Niektórzy tylko padli I już się nie podnieśli
Nienawidzę ludzi za każde kłamstwo
Które musiałem połknąć żeby teraz nim rzygać
Ale moje zimne oczy nie gasną
I wszystko wszystko dopiero się zaczyna

Nauczyłem się wiele lecz nie od nich
Głos sumienia filozof Seneka
Tak naprawdę mój jest tylko chodnik
Na którym moja stopa miejsca nie zagrzewa

Jestem zgodny z czasem nie miejscem
Każda sekunda znajduje mnie gdzie indziej
Ramiona otwarte ma tylko przestrzeń
I tylko jej krańce czekają aż przyjdę

Gonię a wszystko co minione
W momencie wyboru zasklepia się jak blizna
Przeszłość jest mostem który płonie
Przyszłość to wolność świadoma banicja

Mimo że to tylko rzep na ogonie to
Dopóki nie wypluję płuc gonię go
Wiem że nie chce mnie świat go nie dotyczy
To co tylko dla mnie jest wszystkim

Lecz moje myśli jedynie wciąż do niej rwą
W niej zbiega się mój szczyt i moje dno
A jedyny mój możliwy koniec
To gdy własny ogon zaknebluje mi pysk i
Przestanę wyć i uciekać
Przed tym głosem który gna mnie na krawędź
Za którą nie ma już nic

Wiem gdzie jest zapisany mój los
Wykwitły z bólu o marzeniach dziecka
I ciągle stamtąd dobiega mój głos
Pełen prostego pragnienia szczęścia

Wciąż chcę pokonać niemoc
Wobec świata który łamie mi palce
Jego bezinteresowną przemoc
Która uczyniła mnie kaleką na starcie

Nawet sobie mogę powiedzieć Nie znasz mnie
Wciąż tkwi kij w szprychach mojego życia
Tamto dziecko dzisiaj znowu nie zaśnie
Z twarzą w poduszce próbując oddychać
Ile to już lat wciąż to samo
Stanowi moją siłę i największą słabość
Brutalnie walcząc rozrywa tożsamość
I cokolwiek zrobię to zawsze za mało

Mimo że to tylko rzep na ogonie to
Dopóki nie wypluję płuc gonię go
Wiem że nie chce mnie świat go nie dotyczy
To co tylko dla mnie jest wszystkim

Lecz moje myśli jedynie wciąż do niej rwą
W niej zbiega się mój szczyt i moje dno
Żeby móc być sobą zakląłem krąg samotności banicji