Presidential Suite
Kaz Bałagane
2:34Mówią bloki Że w końcu rany się zabliźnią po kimś A trochę już je znam, to mój office Tu wyniki wbijam sam, tak jak Jokić Wiem kiedy trzeba lać, kiedy skropić Bo jeszcze będzie czas mierzyć smoking Choć czasem życie sika w twarz Po to dotykasz dna, by zrobić stamtąd wypad I na szczytach tylko skipass brać Oczami pstrykam kadr każdej z moich chwil Gdyby wszystko szło jak miało Nie chcę wiedzieć gdzie bym był Jestem tutaj A ze mną grupa niezawodnych głów Pieprzę utarg, bo gdy ktoś ma To dzielim się na pół wezmę bucha Choć w płucach dawno czarno jak na stypie Czy jest pucha czy jest sztuka to jest gites Gdy sporo kłutych ran przyjmę z czasem Obrócę życie tak że tą kałużę Juchy przerobię na basen Wiem, że nieraz nie trafię i Przejadę się lub stracę Ale jestem już stary Więc pozwól że wytłumaczę ocb Nieważne, co się w życiu zdarzy Mam dwie dłonie Żeby łzy ocierać z twarzy kiedy broczę krwią I jeśli świat w płomieniach stoi Mam dwie dłonie żeby rodzinę ochronić Gdy się sypie strop Bo do wesela się zagoi Mówili "żyjesz gdy boli" więc Nadstawiam drugi polik im I nie są w stanie mnie poskromić Nie schodzę z obranej drogi O to chodzi by przed siebie iść Prawda błaha, że najlepszą obroną atak No to dystans skracam W cieniu przez lata stałem Dziś z karata wjazd jak Zlatan Choć rap to nie jest praca Nic nie będę spłacał w ratach Pełen i stół i pełna szafa, pod górami chata To nie jest tak że więcej chcę Gruby to duży facet na ślepo nocą kręcę się Przyszedłem stłuc pinatę A że wciąż sprawne ręce dwie Jeszcze im buchnę plater Słabi MC róbcie lachę, ja tu kręcę czaczę Co jest stylem A co tylko chcesz zakryć Supremem Co jest waszym synonimem, nie wiem, zgniłem Wylew mnie nie da się odjebać Już mówiłem, szoruj bilę synek Bo nie wpadłem tu na krótką chwilę Wypłakałem łez ocean Czas wyjebać się na wyspie Nieraz stałem w płomieniach Które zwiewał procent czystej Choć nadzieja umiera zanim Ziemia wokół wyschnie Wrzucę wokal na legal który Zmienia popiół w iskrę Nieważne, co się w życiu zdarzy Mam dwie dłonie Żeby łzy ocierać z twarzy kiedy broczę krwią I jeśli świat w płomieniach stoi Mam dwie dłonie żeby rodzinę ochronić Gdy się sypie strop Bo do wesela się zagoi Mówili "żyjesz gdy boli" więc Nadstawiam drugi polik im I nie są w stanie mnie poskromić Nie schodzę z obranej drogi O to chodzi by przed siebie iść Upadasz, wstawaj i spokojnie, powoli Z ran można się wylizać, do wesela się zagoi To tradycja narodowa Spokój ducha imitacją zbroi Od dawna na luzie, spokojnie, powoli Do wesela się zagoi, do wesela się zagoi Do wesela się zagoi, do wesela się zagoi Do wesela się zagoi (wszystko wszystko) do wesela się zagoi do wesela się zagoi do wesela się zagoi