Dom
Hałastra
3:37Półtorej paki na desce, lecę, gonią sprawy, się spieszę lepiej Dzwonią chamy, ja trzymam lejce, emocjami pijany jestem Czuję presję, od małolata na wkurwie, wierzcie Odkąd siedzę w tym gównie, wiecznie piach w oczy i chuj wie co jeszcze Pieniądze, wszystkim rządzą pieniądze Wszystkie światła czerwone, ale pierdole, muszę tam zdążyć Zdążę, jak nie zwolnię to zdążę Mijam zakręt na drodze i dobrze, że nie stoją tam mundurowi Czasami myślę, że mogłem być dziś w innym miejscu Nie mieć tych paranoi i tylu problemów Że to, co robię może nie ma sensu I wdycham zapach ryzyka Za rogiem czai się przypał, zabieram torbę i znikam, ekwilibrystyka Niedługo z tym skończę, muszę skończyć tylko projekt, ej Wjebałem w to całą flotę, ale dobrze wiem co robię Się zwróci wielokrotnie, to dla rodziny Za mną niejedna noc pełna wylanych łez (to dla rodziny) Za mną niejedna noc, ale nadchodzi dzień Muszę zbudować fundament, a nie marnować czas Fale były wzburzone, ja tylko płynąłem wpław Normalne życie mnie wciągało, ale to nie ja, to nie ja Nóż na gardle, łeb na karku, jak głowa rodziny Jadę jest sprawa, równo podzielę, jak to zarobimy Nie słucham tych typów, co chcą uczyć zasad, a nie mają podstaw Nie gadam o niczym przy innych, to nasza sprawa jest jak cosa nostra Nie żyję teraz jak inni Żeby niedługo móc żyć tu, tak jak nie żyją inni, nie w głowie te gadki po linii (weź) Niedługo dostanę zapłatę, za me decyzje sprzed roku Zamiast słono zapłacić za te decyzje sprzed roku Biorę wszystko, co Bóg da, lecz nie czekam aż spadnie z nieba Nie siedzę spokojnie jak budda, ganiam za kawałem chleba To cheddar, u nas się mówi kanapka Ciągle te trudy i walka, ale dam radę, bo w końcu tym trudni się hustla To nie chodzi o ciuchy, nie chodzi o fury, melanże i bez stresu life Chodzi o to, by wysłać rodziców na emeryturę w wieku czterdziestu lat Choć u mnie już trochę za późno, ale dalej mam plan Zakręcę wszystkim i zrobię tak, żeby zwiedzili świat Za mną niejedna noc pełna wylanych łez (to dla rodziny) Za mną niejedna noc, ale nadchodzi dzień Muszę zbudować fundament, a nie marnować czas Fale były wzburzone, ja tylko płynąłem wpław Normalne życie mnie wciągało, ale to nie ja, to nie ja