Dwubiegunowość
Intruz
4:45Znów na bani stan krytyczny bo mam zapierdol liryczny Rymami przeplatam myśli kiedy siadam nad kartkami Żaden wysiłek fizyczny żaden ze mnie osiłek Mam zapierdol liryczny aby mój syn miał posiłek Sto procent precyzji synek rynek pełen hipokryzji Mów że dbam o własny tyłek Mam zapierdol liryczny Bracie muszę Ci napisać że nie unikniesz kolizji Próbują Cię dymać kiedy nie chcesz być jak wszyscy niski Ale umie kiwać Z artysty to nic nie mam Jestem gotów wylać whisky przed bliskim co odejść nie dał Przepraszam jak was zraniłem sam się przekreśliłem Pierdolę wasze wsparcie sam zawrócę Odrę kijem Pewnie dla was samobójca ten co szedł do przodu tyłem Uważam że to przez ojców tych co dzieci zaniedbują Ja swojego pierdolę niech mu szkity amputują Skumaj Zapierdol liryczny dla tych co mnie potrzebują Dante przed komunią czułem jak mnie obgadują Odczułem na swój sposób w niczym mi nie dorównują Jak ból to się znieczulę Po chuj to wejdź do wody I stój gdy ja to czuję Mój zbiór to moje plony Wypełniony wór jest mój rzucam go na stół papierowy Wrzucam na huśtawkę nastrój lirycznie zapierdolony Nerwicę mam fabrycznie psychicznie jestem zmiażdżony W życiorysie ulicę opiszę w krzywdę odzianą Metafory są właściwe więc niech w linijce zostaną Prawie przytomność traciłem w kabinę miałem wczutkę Wolałem spać na siłę jak Yapa pisał pobudkę Byś dziecko wysłał po wódkę ja mu życzę by się wyspał Po rysach jego widzę że snu by mi nie opisał Prędzej koszmar kiedy krzyczał zbliżał się i tulił ścianę Jak się skupił usłyszał jak dusił jego mamę Ty byś słowa nie wydusił gdyby przygniótł kolanem Błagał by się nie obudził ten co w domu był tyranem Trzecią noc oka nie zmrużył ukryć oczy nie wyspane Musi wyzbyć kuratora Te wizyty jebane Te niezapowiedziane były nieprzewidywalne Środowiskowe wywiady Miał ślady bo bity kablem Regularne pytania nachalne zagrywki marne Opinie fatalne od pedagoga normalne Coś nie tyje niezbyt naturalne szkoła podejrzewa Cała rodzina pije tylko ja wiem kto polewa Bartek nie powie że bieda powiedzieć sobie nie da Wolę kurwa zostać w biedzie w waszym świecie żyć się nie da Wam się nie powiedzie Zdobyłem nie jeden medal Do dziś się nie wyżyłem to nie ja zniszczyłem regał Całe serducho włożyłem jak walczyłem w pojedynkach Siedem dni w tygodniu agresywnie na treningach To tam się zaprzyjaźniłem ląduję z czarnuchem w parze Ktoś krzyczy „hajime" a on bratem się okażę Tym co dał rodzinę Kiedyś wracam po zawodach Klucza nie wyjęli całą noc spałem na schodach Kurwa mać wszyscy zalegli nie dało się dobudzić Choć napierdalałem z pięści to nie miałem co się łudzić Pisałem pierwsze wersy bo chciałem z siebie wyrzucić Nie chcę być nieobecny Zdążyłem zobaczyć piekł A dopiero jak wrócę zrobię liryczny rozpierdol Ja nawijam łam żebro i tak z bitu nie wypadnę Getto mnie wybrało bym prowadził partyzantkę Fakty autentyczne Geny są dziedziczne Jak nie lubisz to się pierdol liryczny zapierdol Ciągle nakurwia telefon liryczny zapierdol Kłócę się z kobietą bo mam liryczny zapierdol Zawsze chciałem być poetą Liryczny zapierdol Ziomki przecinają beton liryczny zapierdol Rzucamy monetą bo mam liryczny zapierdol Będę płakał oni będą liryczny zapierdol Nie podbijaj z ręką liryczny zapierdol Z rapem nie jest lekko liryczny zapierdol Pierdolę wasz level bo dbam o własne ziarenko Nie mam czasu na refren bo mam liryczny zapierdol