Dziwne
Karian
4:30Dawno nietrybiąca maszyna, cała w częściach - to cały ja Okraszony fantazją wymiar, bardzo proszę, zabierz mnie tam Kłęby dymu ze starych cygar w obecności prawdziwych dam Czuję duszę w lokomotywach, tych pędzących w nieznany świat Gdzie mnóstwo zagwozdek to dar, nerwy zmieniane na stal Bacznie czekają na znak, choćby tycią szansę Rozum ucieka na bal, buja w obłokach i tak Nagle sam chciałbyś to brać wszystko na poważnie Więc gubię powierzchnię jak sterowce w La Manche Przechadzam się w starym swetrze pomiędzy fabrykami Wdychając brudne powietrze w żarze naftowych lamp Ukrywam marzenia senne, śpiące pod powiekami Unoszę się balonem we śnie, naprawdę Przymierzam kapelusz pradziadka, mam frajdę Przez peryskop podglądam grzecznie sąsiadkę Byłem tym smarkaczem, co klaskał na plaster Unoszę się balonem we śnie, naprawdę Przymierzam kapelusz pradziadka, mam frajdę Przez peryskop podglądam grzecznie sąsiadkę Byłem tym smarkaczem, co klaskał na plaster Pa-rująca szyba, sta-le wciąga widza Za-smakować życia choćby jedną lampkę chcę Sza-robura mina, za-wsze mnie goniła Daj mi się zatrzymać, na minutę, na dwie, gdyż Nie wiem ile będę rwał cerę, tomografie pustych kłamstw Na wszelki wypadek, znam cenę twojej twarzy w dłoniach Nie wiem ile będę brał Ciebię, me sumienie pełne skarg Więc porwij mnie nagle i trzymaj w steampunkowych szponach Unoszę się balonem we śnie, naprawdę Przymierzam kapelusz pradziadka, mam frajdę Przez peryskop podglądam grzecznie sąsiadkę Byłem tym smarkaczem, co klaskał na plaster Unoszę się balonem we śnie, naprawdę Przymierzam kapelusz pradziadka, mam frajdę Przez peryskop podglądam grzecznie sąsiadkę Byłem tym smarkaczem, co klaskał na plaster