3J (Jestem Jaki Jestem)
Polska Wersja
3:52Jestem leniwy Jestem zmęczony cały czas Nie na niby Najchętniej całe życie bym spał Przynajmniej smaku winy nie poczułbym Gdybym znalazł się nie tam gdzie trzeba Nie czułbym liny na gardle A tak jadę do piekła Choć dam radę A diabeł rzekł tak Leniwym gardzę leniwy beksa Bo rogi kozie wyrosły mu a on ich nie chciał Lecz diabeł wiedział że po wyobraźni depta mu Choć w rowie trup Bez rogów to grób jest mały Lecz dla niego jest doskonały leniwy się nie obraca Leniwy leży jak leżał Za ciężka dla niego praca się obrócić Nucił ave maria Lecz stracił głos Chciał się obudzić Za leniwy jest by chwycił los w swoje dłonie Zupełnie jak ja Mnie też się kurwa nie chce Zupełnie jak tobie Znowu jestem zmęczony a nie dawno wstałem A na pewno jeszcze będę na nogach jakiś czas Już przechodzą dreszcze mnie Chętnie pierdolnął bym się spać Nareszcie a nie zmęczony Męczony byłem przez ciebie 7 stacji do wariacji doprowadzony znowu jestem Zaczynam mieć nerwobóle a to wiąże się z twoim kalectwem Wiec daruj sobie brednie Lub wyrzuć moje brudy na powierzchnię jak wcześniej Pamiętasz jak nie wstawałeś w porę Tyle przez to straciłeś I że jeszcze z tego kurwa nie wyrosłeś Ciebie o coś prosić to głupota i tak nic nie zrobisz na czas Jak zwykła hołota Nie przesadzaj Fakt zostawiam wszystko na później I chuj że trudniej taki już jestem tak się złożyło niefortunnie Że wszystkim to nie odpowiada Biada dla tych co gardzą tym a o sobie tak gada Tylko że w swojej głowie nikomu nie powie Jaki jest jak lenistwo w nim siedzi cała dobę Na okrągło charakter jego lata jak chorągiew na wietrze Bo lenistwo nim włada i to jest w jego geście By tak nie było by zmieniło się na lepsze By doceniło go całe środowisko w mieście On też by tak chciał lecz siedzi w mentalnym getcie To dolina emocji złych gdzie słońce nie wzejdzie Dopóki sam nie weźmiesz się w garść Dopóki nie staniesz na nogi nie powiesz Mam tyle siły Mam tyle wiary Nie trafię do mogiły bo świat ten cały mam w swojej dłoni Ten świat spadł w mą dłoń jak jabłuszko z jabłoni Lecz gdybym był leniwy to nie uniósł bym głowy By spojrzeć jak czas to jabłuszko goni szybko nie powoli Witajcie panowie Ananaski mam was Pytam jak tam zdrowie Wieje chłodem rozum stacja Ciężka sytuacja pokute hibernacja Siódmym grzechem głównym lat 20 wita racja Naiwność za bezczynność To stan nie do zdarcia Bez ruchów zastojów to kara za lenistwo W życiu bym nie przypuszczał że taka mnie spotka przyszłość A jednak pochłonięty w nerwach ślepy los Biernie nic nie osiągniesz chyba ze tylko pozornie Targasz na półgwizdka to jak rejs tratwą na sztormie Nieistotne na spokojnie czy na pełnym biegu Wolniej nie znaczy gorzej grunt to według reguł (a jak) Istotny szczegół bez celu ciągle nijak Kiedy brak impetu z celem będziesz się rozmijał Lenistwo jak bezmyślność chłopie widać koniec Gdy stoisz w miejscu progresu nie zrozumiesz Oporny choć zdolny nie przejawiasz intencji Też tak kiedyś miałem lecz wygrała chęć się zmienić Okoliczność docenić nigdy nie dać za wygraną Bezczynność nie nakarmi Przyszłość wywróży ci czarną Na tapczanie siedzi leń nic nie robi cały dzień Przez co już wiesz że brzechwa dobra rada Ile dasz od siebie tyle kopsnie w zamian karma Powaga weźta się w końcu do roboty Życie trzeba przeżyć co dzień wyżej mierzyć Budować wspomnienia nie doceniać co złorzeczy Co jeden czyni łatwo drugiemu przyjdzie z trudem Zbierać manatki pany odprowadzić muszę