Jest Mi Wstyd
Ak47
4:15Czy dociera teraz do was czemu stoicie tu ze mną? Dlaczego wasze serca spowiła piekielna ciemność Ja na zawsze tu zostanę uwięziony na łańcuchu Jestem spadkobiercom nieszczęść, pieprzony Nasciturus Sytuacja z życia wzięta i pogarda z twojej strony Wobec ludzi, mniej bogatych, tych co gorsze mieli domy Przeraza Cię to miejsce, lecz czy da co do myślenia? Abyś zmienił swoje życie i zaczął ludzi doceniać Miałeś wszystko, chciałeś więcej, zobacz, gdzie wylądowałeś Wita pogranicze śmierci, nie tego się spodziewałeś? To chęć posiadania, to ona cię zgubiła Zapomniałeś co w życiu istotne, więc nadeszła chwila w której stoisz przed diabłem To jak sad ostateczny Tutaj nie ma litości, twój wybór nie był konieczny A zdrada? Zdradziłeś i wiesz o tym doskonale – oszukałeś kobietę, która kochała cię wytrwale Lecz gdy ona po tym fakcie odnalazła swoje szczęście Postanowiłeś je zniszczyć, wbijając sztylet w serce To niewinna osoba, której krzywdę wyrządziłeś Dziś spotkała cię kara i myślisz, po co to zrobiłeś? Bo ktoś zabrał ci skarb, którego sam nie doceniłeś Powiedz po co to wszystko, ja wiem – bo nieustannie piłeś Czym się różnisz od Adama, tym że się nie powiesiłeś! Teraz widzisz jaki jesteś, lecz nie widzisz jaki byłeś Zbyt leniwy by swe życie doprowadzić do porządku Pewno chciałbyś tak jak wielu, zacząć wszystko od początku Stojąc w miejscu nie dasz rady, brak ci zapału i chęci A wiec wsłuchaj się w te słowa i je miej zawsze w pamięci Tego nie da się uniknąć, bo nikt jeszcze nie zdołał Chodzi o to aby człowiek, za wszystkie grzech żałował Wiec wracajcie już do domu, rodziny, dzieci, żony Pamiętajcie, za swe czyny każdy będzie rozliczony Już wiesz które popełniłeś? Które podniosły cię i którymi zabiłeś Silne uczucia, z których dumny byłeś poddałeś próbie Uczucia swe i z uczuć swych zakpiłeś Grzech je oplótł łańcuchem nieczystości I twarz mu opluł patrząc w lustro ze złości Dosypał kreskę prochu, poddał pod nos, Wciągnął Myśląc, gdzie brnie jego los? Gdzie głos rozsądku? Dla niego to cios NIE czuje ulgi lecz strach Wszystko w porządku To sen, a w snach odczuwasz go cały czas I od początku zaczyna się sen, złowrogi sen Gdzie grzech nie ginie w zarodku Bo nie potrafisz go zabić i czujesz dreszcz w żołądku Złapiesz się na nim, uważaj, żeby nie stracić wątku Jak stracisz to sam siebie zranisz Jakbyś wlał trochę wrzątku do gardła I stał pośrodku piekła a nieba Nie mógłbyś znieść smrodu trupa co chleba żałował komuś kto z głodu umierał Czując ten smród, smród grzechu, by cię sponiewierał Po którym byś się nie pozbierał Dlatego pomóc drugiemu, nawet temu, który by do ciebie strzelał (powiedz: czemu?) Nie bądź obojętny Nie bądź wrogiem, dla wroga Nie bądź pazerny, bądź miłosierny wobec Boga Bądź wierny, lecz nie stanie u twego boku twa noga I twe myśli nie będą czyste jak woda Chociaż nie mówisz ze krystalicznie czyste To była by trwoga Cii, od natłoku swych myśli boli mnie głowa Chcę iść spać i wstać, zacząć wszystko od nowa Czego życzysz Ty tam go zaprowadź Wedle życzenia panie Adamie, zbieraj się prędko, czekam przy bramie Żegnajcie koledzy, jak bramę minę Zarzucę krzyż na plecy Drogi nie skrócę, winy nie zrzucę z pleców za grzechy